Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Sojusz egzotyczny

Premier Mateusz Morawiecki zasugerował, że Polska chętnie przyjmie amerykańskie jednostki, które mają być wycofane z Niemiec. To efekt doniesień „The Wall Street Journal”, wciąż niepotwierdzonych przez Waszyngton, że prezydent Trump nakazał wycofanie ok. 9,5 z 35 tys. żołnierzy stacjonujących obecnie za Odrą. (O historii obecności żołnierzy USA w Niemczech piszemy na s. 56).

Obie te deklaracje trzeba włożyć w dwa konteksty wyborcze. Dla PiS sojusz z Ameryką stał się fundamentem polityki bezpieczeństwa, dystansując, a nawet dublując pozostałe. Gra to zarówno w tej części polskiej duszy, która kocha Amerykę bezwarunkowo, jak i tej, która nienawidzi „eurokołchozu”. Dla Trumpa z kolei każdy zagraniczny spór, szczególnie taki, w którym może odegrać rolę autorytetu moralnego, każąc jednych (Niemców) i nagradzając innych (Polaków), odciąga uwagę od jego katastrofalnej reakcji na koronawirusa i kryzysu gospodarczego w USA przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.

Zapowiedź – o ile prawdziwa – przeniesienia amerykańskich żołnierzy z Niemiec do Polski należy więc traktować z dużą rezerwą. Tym bardziej że byłby to problem nie tylko logistyczny (brak nam infrastruktury), ale też strategiczny. Obecna władza przekonuje, że sama obecność Amerykanów powstrzyma Rosję przed atakiem. W myśl, że jeden zabity żołnierz US Army będzie oznaczał wojnę z Ameryką. Taki mechanizm działa na zajęciach z logiki, ale w praktyce może być różnie. Jeśli natomiast przyjąć, że obecne w Polsce amerykańskie oddziały będą podstawą do rozwinięcia sił zdolnych do realnej obrony naszego terytorium, to pojawia się pytanie, skąd to „rozwinięcie” miałoby przybyć, skoro już nie z Niemiec?

Poza tym znów dajemy się wciągnąć w bezprzedmiotową dyskusję.

Polityka 25.2020 (3266) z dnia 16.06.2020; Komentarze; s. 10
Reklama