Po miesiącach goryczy Brytyjczycy napiją się ukochanego słodkiego Guinnessa, a odważni emeryci będą mogli się spotkać i zagrać w bingo. W kraju zawieszono większość restrykcji związanych z epidemią, ale „wirus dalej jest z nami” – mówił Boris Johnson. Skończył się jednak etap, gdy ponurym „bingo” były podawane co wieczór dane o zmarłych w wyniku zakażenia koronawirusem.
Wielka Brytania wychodzi z hibernacji
„Długa narodowa hibernacja dobiega końca!” – zapewnił uśmiechnięty Johnson we wtorek w Izbie Gmin. Zaznaczył, że powodzenie zależy od tego, czy wirus nie powróci ze zdwojoną siłą. „Wierzę w zdrowy rozsądek Brytyjczyków. Obostrzenia znikają tylko dzięki dyscyplinie społecznej” – mówił, przekonując, że obowiązkowy dystans można skrócić z dwóch metrów do jednego tam, gdzie nie da inaczej, ale trzeba np. nosić maski w środkach komunikacji. Ci, u których wystąpią niepokojące objawy, mają izolować się w domach. „Jeśli zajdzie konieczność, rozluźnienia będzie można cofnąć, także na poziomie kraju” – zastrzegł szef rządu.
Premier jest jednak optymistą, być może także z konieczności – gospodarka stoi, kolejne grupy społeczne domagają się pensji i zapomóg ze świecącego pustkami budżetu.
„Nie przewidujemy wystąpienia drugiego szczytu epidemii, który pogrążyłby w kryzysie publiczną służbę zdrowia NHS” – zapewniał Johnson. Podkreślił, że warto wyjść z domu, kupować i konsumować, bo „jest to już bezpieczne”. Brzmiał jak handlarz zachwalający towar, którego jakości nie może być pewien.