We właściwym dla siebie bombastycznym stylu Donald Trump ogłosił, że jest tak wielu chętnych, że będzie musiał ustawić drugą scenę. Był to pierwszy wiec amerykańskiego prezydenta, od czasu wybuchu pandemii, który jednocześnie miał być jej oficjalnym zakończeniem (bo Trump uważa, że już w zasadzie wirusa pokonał) oraz wskrzeszeniem kampanii wyborczej przed listopadowymi wyborami. Jednak 20 czerwca w hali Bok Center w Tulsie, w stanie Oklahoma, połowa miejsc świeciła pustkami.
Jednym z powodów tej klapy był sabotaż. „Zostaliście właśnie rozłożeni na łopatki przez dzieciaki z TikToka, które zrobiły wam psikusa, zalały kampanię Trumpa fałszywymi rezerwacjami wejściówek, a wy uwierzyliście, że milion ludzi chce słuchać gadaniny białych suprematystów (białych radykałów) w czasie pandemii” – triumfowała na Twitterze najmłodsza kongresmenka, 30-letnia Alexandria Ocasio-Cortes. I szybko dodała: „K-popowi sojusznicy, dostrzegamy was i dziękujemy za wasz wkład w walkę o sprawiedliwość”. Niektórzy politycy z Partii Republikańskiej byli tak bardzo zagubieni, że jedna z kongresmenek stwierdziła, że tym wpisem Ocasio-Cortez przyznała się do… zmowy z północnokoreańskim reżimem.
K-pop to pop południowokoreański, poza radarami dużej części starszych pokoleń, od ponad dwóch dekad podbijający glob. Twitter informował, że właśnie tej muzyce poświęconych było najwięcej wpisów w ubiegłym roku. Zespół BTS jest obecnie najpotężniejszym boysbandem na świecie. Gdy BTS ogłosił, że przeznaczy milion dolarów na wsparcie Black Lives Matter, ruchu, który stoi za protestami przeciw rasizmowi i brutalności policji w USA, fani zespołu, którzy oficjalnie nazywają się Armią, w ciągu doby zebrali drugi milion.
Ale k-popowa społeczność zaktywizowała się już wcześniej i zatopiła na Twitterze hasztagi #whitelivesmatter oraz #bluelivesmatter, które uważane są za relatywizację systemowej dyskryminacji czarnych Amerykanów, a często nawet za zawoalowaną deklarację suprematystów.