Wybory na Białorusi odbędą się 9 sierpnia, a kampania już jest nazywana „najbrudniejszą” w historii kraju. Trudno się dziwić. Dwóch potencjalnych kandydatów – Wiktor Babarika i Siergiej Cichanouski – zatrzymano, zanim zostali zarejestrowani. Waleryj Cepkała uciekł do Rosji. Swiatłana Cichanouska, żona aresztowanego blogera, 16 lipca połączyła siły z niedoszłymi rywalami Łukaszenki. Z szefowymi obu sztabów – Weroniką Cepkałą (żoną Walerego) i Marią Kolesnikową (z otoczenia Babariki) – reprezentuje teraz tych, którzy marzą o demokracji.
Białorusini: Kochamy, możemy, zwyciężymy
Energiczna kampania Cichanouskiej ściąga uwagę Białorusinów. By wysłuchać kandydatki i jej sojuszniczek, na wiecach gromadzą się tysiące obywateli. Czują się dziwnie, gdy mogą otwarcie poprzeć przeciwniczkę Łukaszenki, nie narażając się zarazem milicji. Cichanouska zawsze przemawia z Cepkałą i Kolesnikową. Wystąpieniom często towarzyszą hasła białoruskiej opozycji demokratycznej, najczęściej jedno: „kochamy, możemy, zwyciężymy”. Z relacji portalu Tut.by wynika, że babski triumwirat popierają najróżniejsze środowiska: studenci, lekarze, nauczyciele, pracownicy, prawnicy, przedsiębiorcy, taksówkarze.
Podczas ich pierwszej wspólnej konferencji prasowej szczególnie mocno wybrzmiały słowa Kaliosnikowej: „Na drodze naszego zwycięstwa stoi nie reżim, ale brak wiary w sukces. Mamy czas, żeby zmobilizować wszystkich do pójścia na wybory i wyrażenia niezgody na to, co się dzieje. Jesteśmy dumne z tego, że udało nam się połączyć. Możemy wygrać”.
Czytaj też: