Aleksandr Łukaszenka wygrywa wybory. Według oficjalnych (cokolwiek to znaczy) exit poll obecny prezydent uzyskał ponad 71 proc. poparcia. Jego kontrkandydatka Swiatłana Cichanouska otrzymała nieco ponad 10 proc. Zaskoczenie? Otóż nie.
Białoruś. Ponad 1300 zatrzymanych
Łukaszenka już dawno zapowiedział, że nie będzie w jego kraju żadnych kolorowych rewolucji, czyli zmian, bo nikomu nie są potrzebne. Straszył wojną domową i obcą interwencją. Jeśli nawet na chwilę przestraszył się rosnącej popularności swej najpoważniejszej konkurentki Swiatłany Cichanouskiej, to z całą pewnością nie dał się zaskoczyć. Aresztowano ponad 1300 osób, także niezależnych obywatelskich obserwatorów, dziennikarzy, działaczy, blogerów, wszystkich, którzy byli aktywni. W dniu wyborów wojsko i milicja miały pełne ręce roboty, w stolicy trwają walki z siłami mundurowymi, wojsko blokuje miasto, manifestacja, jaka miała się odbyć na centralnym placu, nawet nie może się na dobre rozpocząć, bo ulice są zablokowane. Ludzie walczą, ale jest ich za mało, żeby stanowić masę krytyczną. Potrzeba pół miliona. Miliona.
Mińsk jest odcięty od świata, internet zaczęto odłączać wczesnym popołudniem w niedzielę, wieczorem odłączono też połączenia telefoniczne. Nie ma mowy, żeby do kogokolwiek się dodzwonić, nie docierają SMS-y. Trudniej się skrzyknąć w takiej sytuacji, poruszać po mieście. Łukaszenka dobrze się przygotował, trzeba przyznać. Mińsk jest blokowany przez wojsko.
Wojsko wciąż za Łukaszenką
Wojsko jest z władzą. Opowieści o tym, że przechodzi na stronę opozycji, to tylko marzenie niemające nic wspólnego z rzeczywistością. Brutalna jest też milicja. Dopóki oni bronią Łukaszenki, trudno o zmianę.