Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Takiej mobilizacji na Białorusi jeszcze nie było. Czy ludzie wytrwają?

Protesty w Mińsku w nocy z 9 na 10 sierpnia Protesty w Mińsku w nocy z 9 na 10 sierpnia Natalia Fedosenko / TASS / Forum
W Mińsku rozstrzyga się duży kawałek białoruskiego losu. Czy ludzie wytrwają przy swoim zawołaniu: chcemy zmiany? Czy zechcą sobie tę zmianę wywalczyć?

Aleksandr Łukaszenka wygrywa wybory. Według oficjalnych (cokolwiek to znaczy) exit poll obecny prezydent uzyskał ponad 71 proc. poparcia. Jego kontrkandydatka Swiatłana Cichanouska otrzymała nieco ponad 10 proc. Zaskoczenie? Otóż nie.

Białoruś. Ponad 1300 zatrzymanych

Łukaszenka już dawno zapowiedział, że nie będzie w jego kraju żadnych kolorowych rewolucji, czyli zmian, bo nikomu nie są potrzebne. Straszył wojną domową i obcą interwencją. Jeśli nawet na chwilę przestraszył się rosnącej popularności swej najpoważniejszej konkurentki Swiatłany Cichanouskiej, to z całą pewnością nie dał się zaskoczyć. Aresztowano ponad 1300 osób, także niezależnych obywatelskich obserwatorów, dziennikarzy, działaczy, blogerów, wszystkich, którzy byli aktywni. W dniu wyborów wojsko i milicja miały pełne ręce roboty, w stolicy trwają walki z siłami mundurowymi, wojsko blokuje miasto, manifestacja, jaka miała się odbyć na centralnym placu, nawet nie może się na dobre rozpocząć, bo ulice są zablokowane. Ludzie walczą, ale jest ich za mało, żeby stanowić masę krytyczną. Potrzeba pół miliona. Miliona.

Mińsk jest odcięty od świata, internet zaczęto odłączać wczesnym popołudniem w niedzielę, wieczorem odłączono też połączenia telefoniczne. Nie ma mowy, żeby do kogokolwiek się dodzwonić, nie docierają SMS-y. Trudniej się skrzyknąć w takiej sytuacji, poruszać po mieście. Łukaszenka dobrze się przygotował, trzeba przyznać. Mińsk jest blokowany przez wojsko.

Wojsko wciąż za Łukaszenką

Wojsko jest z władzą. Opowieści o tym, że przechodzi na stronę opozycji, to tylko marzenie niemające nic wspólnego z rzeczywistością. Brutalna jest też milicja. Dopóki oni bronią Łukaszenki, trudno o zmianę.

W mniejszych miastach, które też się postawiły Łukaszence, wiece rozbito szybko, użyto gazu, granatów hukowych, wszędzie zastosowano tę samą metodę: siłową. Wszędzie próbuje się zastraszyć ludzi. Ciekawe, z jakim skutkiem? W Mińsku stoją czołgi i samochody opancerzone. Tak wygląda demokracja à la fason Łukaszenki.

Czy rzeczywiście mógł wygrać tak wysoko? Dotychczas uważałam, że nie musiał na potęgę fałszować wyborów. Miał poparcie i to się rzucało w oczy przy każdej rozmowie. Ludzie cenili spokój i tę umowę społeczną obowiązującą od lat: niskie zarobki, ale prawie zerowe bezrobocie, socjal. Że czasem brakowało tego czy innego produktu? Do tego też przywykli i po swojemu to akceptowali. System chwiał się od czasu do czasu z powodu braku cukru czy pieluch, ale to nie było nigdy trzęsienie ziemi.

Opozycja nie miała łatwego pola, ale też średnio skutecznie umiała o nie zabiegać. Na placu boju zostawał Łukaszenko, któremu jednej cechy nie da się odmówić: zdecydowania. Był skutecznym przeciwnikiem. Wielu ludzi rzeczywiście go lubiło, inni nie wyobrażali sobie zmiany, nie pojawił się też nikt z charyzmą, kto by mógł powalczyć z Saszą. Może zwyczajowo dorzucano do urn jakieś parę procent, żeby wynik lepiej wyglądał, ale Łukaszenka i tak wygrywał.

Takich emocji na Białorusi jeszcze nie było

Tym razem było inaczej, Cichanouska nie jest politykiem i nigdy nie była działaczką. Stanęła do walki w zamian czy raczej w imieniu męża przetrzymywanego w areszcie. Zaczęła przyciągać tłumy, budzić emocje, na jej wiecach śpiewano „Mury” Kaczmarskiego. Determinacja, żeby wreszcie dokonać zmiany, narastała w ludziach z dnia na dzień. I to też się czuło: jej wiece były spontaniczne, fenomenalne. Takich emocji nie było na Białorusi. Dorosło nowe pokolenie i ono już nie chce żyć po staremu. Już nic nie jest takie samo, już się nie udaje odizolować kraju od reszty świata jak dotychczas. Franek Wiaczorka, syn zasłużonego opozycjonisty Wincuga Wiaczorki, więzionego przez Łukaszenkę, jest tego najlepszym przykładem. Franek walczy o zmiany, jest opozycjonistą i dziennikarzem.

Jeśli nawet tylko połowa tych ludzi przed urną zdecydowała się głosować na Cichanouską, to z pewnością jest ich więcej niż 10 proc. Te wybory trzeba było sfałszować i zapewne tak się stało. Głosowanie rozpoczęto we wtorek, okazji było bez liku. Nikt chyba nie uwierzy, że starający się o szóstą kadencję Łukaszenka ma poparcie powyżej 70 proc. Takie cuda się nie zdarzają – nawet na Białorusi.

Niezależnych obserwatorów nie było przy tym „zwycięstwie”, bo Łukaszenka od lat ich nie wpuszcza. Miejscowych, obywatelskich zamyka w więzieniach. Europa straciła zainteresowanie Białorusią, ma na głowie inne problemy: Covid-19, kryzys ekonomiczny. To, kto rządzi w Mińsku, nikomu nie spędza snu z powiek. Ciekawe, które z europejskich gazet doniosą na czołówkach o wyniku wyborów.

Cichanouska wezwała do spokoju, bo jak mówi, nie chce rozlewu krwi. O swoim dobrym wyniku jest przekonana. Może spróbuje „zagospodarować” elektorat, bo żal zmarnować emocje i przebudzenie z letargu? Białoruskiej opozycji nie udała się jeszcze taka sztuka.

Łukaszenka do końca świata?

I co teraz? Czy ludzie wyjdą na plac, zechcą protestować, dopóki nie wywalczą demokracji? Czy zapadnie cisza do następnej okazji, przyszłych wyborów? Jedno jest pewne: takiego poruszenia, takiej mobilizacji społeczeństwa nie było na Białorusi nigdy. Chyba też nikt nie wierzy, że Łukaszenka wygrał w demokratycznej i równej walce.

Myślę, że w Mińsku rozstrzyga się duży kawałek białoruskiego losu. Czy ludzie wytrwają przy swoim zawołaniu: „chcemy zmiany”? Czy będą chcieli te zmiany sobie wywalczyć? Bez rozlewu krwi, dzięki stanowczości, solidarności? W przeciwnym razie pozostaną skazani na rządy Łukaszenki do końca świata, a nawet dłużej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną