Aung San Suu Kyi, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 1991 r. i bohaterka walki o obalenie wojskowej junty w Mjanmie (wtedy znanej jako Birma), nie jest już formalnie członkinią „wspólnoty Nagrody Sacharowa”. To wyróżnienie dla osób zasłużonych dla obrony praw człowieka dostała w 1990 r. i formalnie nie może go stracić. Parlament Europejski w czwartek zasugerował jednak wprost, że gdyby mógł, to odebrałby obecnej de facto prezydentce Mjanmy tę prestiżową nagrodę. Powód? Nikt nie jest już w stanie dalej udawać, że Aung San Suu Kyi nie odgrywa kluczowej roli w prześladowaniach muzułmańskich Rohingja na pograniczu Mjanmy i Bangladeszu.
Czytaj też: Aung San Suu Kyi powinna stracić Nobla
Rohingja. Zeznają żołnierze
Utrata europejskiego wyróżnienia pewnie przywódczyni Mjanmy zbytnio nie zaboli, bo już wcześniej straciła nagrody przyznawane m.in. przez Amnesty International i Londyn. Ale rośnie nadzieja, że ona albo inni odpowiedzialni za prześladowania Rohingja – które prawdopodobnie można uznać za ludobójstwo – poniosą realne konsekwencje prawne.
Przełomowe mogą się okazać zeznania dwóch żołnierzy, rzekomo dezerterów z narodowej armii Tatmadaw. Wypowiedzi szeregowych Myo Win Tuna i Zaw Naing Tuna nie pozostawiają wątpliwości co do zamiarów władz – obaj przyznali, że dowódcy rozkazali im strzelać do każdego muzułmanina, włącznie z dziećmi i osobami starszymi, bez dodatkowego pretekstu. Zeznali, że brali udział w masowych mordach cywilów, doprowadzając do praktycznego wymazania z mapy co najmniej 20 wiosek Rohingja.