Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zamach w Wiedniu. Jakie z niego wnioski dla Europy?

Wiedeńczycy palą znicze ku czci ofiar zamachu terrorystycznego. Wiedeńczycy palą znicze ku czci ofiar zamachu terrorystycznego. Leonhard Foeger / Reuters / Forum
Lepiej raczej nie będzie. Kryzys potrwa jeszcze długo, a źródła zagrożeń, które w chaosie pandemii nieco zniknęły nam z oczu, nie przestały w związku z nim istnieć.

Poniedziałek 2 listopada. Ani Halloween, ani święta Bożego Narodzenia, nie było w Austrii także żadnego święta narodowego, nikt nie obchodził dnia jedności europejskiej... Właśnie tego dnia przeprowadził zamachy napastnik pochodzący z Albanii.

Czytaj też: Przemoc na ulicach Londynu i Hagi

Data przypadkowa i symboliczna

Powodów może być kilka, choć pierwszy, najbardziej pragmatyczny, jest taki, że następnego dnia planowano wprowadzić lockdown. Na ulicach było więc mnóstwo ludzi chcących wykorzystać ostatni moment względnej wolności przed kolejną przerwą w życiu towarzyskim i w normalnym funkcjonowaniu społecznym. Wybór daty jest tak przypadkowy, że aż symboliczny. Europa żyje w takim poczuciu zagrożenia i dezorganizacji w związku z pandemią, że na ataki terrorystyczne trudno znaleźć dobry czas, i to chyba samo w sobie świadczy o skali kryzysu, w jakim się znaleźliśmy.

Atak się jednak zdarzył. Objął sześć lokalizacji: Morzinplatz, Salzgries, Seitenstettengasse, Graben, targ rolny i mięsny, wszystkie w ścisłym centrum miasta. Zginęły cztery osoby (pięć, jeśli liczyć sprawcę), ranne zostały 23. Napastnik, którego policji austriackiej udało się wyśledzić w nocy, to 20-letni zwolennik Państwa Islamskiego z Północnej Macedonii. Miał oba obywatelstwa. W 2019 r. został skazany na 22 miesiące więzienia za próbę przedostania się do Syrii, by dołączyć do ISIS.

Czytaj też: Nowi terroryści. Jak się przed nimi bronić

Zamach taki jak inne?

Gdybyśmy szybko przebiegli wzrokiem przez powyższy akapit, trudno byłoby go odróżnić od wielu opisów innych przeprowadzonych w taki i podobny sposób, które działy się w europejskich miastach. Napastnik pochodzenia imigranckiego (zazwyczaj jest to drugie pokolenie, wyboru kraju dokonali za niego rodzice), zradykalizowany, pod obserwacją (lub przynajmniej w zainteresowaniu) służb bezpieczeństwa, któremu mimo przedsiębranych środków zaradczych udaje się przeprowadzić skuteczny atak. Udaje się, chociaż służby europejskich krajów donosiły od miesięcy o rosnącym zagrożeniu tego rodzaju aktami terroru.

Nie brzmi to najlepiej. Wygląda na to, że niezależnie od tego, jak wcześnie i jak intensywnie jesteśmy ostrzegani, i tak nie udaje nam się uszczelnić systemu bezpieczeństwa, tak by takim atakom zapobiec. Nie poprawia sytuacji to, że Austria, podobnie jak wiele innych krajów kontynentu, jest areną napięć wynikających z trudnych relacji z grupami, które wyrażają sprzeciw dla zasad, polityk lub postaw w nich powszechnych. Powtórne publikacje karykatur proroka Mahometa rozbudziły nie tylko „taktyczne” (z punktu widzenia organizacji terrorystycznych, którym sprzyja istnienie takich napięć), ale także faktyczne tarcia z mniejszościami religijnymi.

Czytaj też: Skąd się bierze terroryzm i kim są zamachowcy

W trybie kryzysowym

Ale pamiętać powinniśmy, że takie sytuacje i takie zagrożenia nie istnieją w społecznej próżni. Europa jest w głębokim kryzysie wynikającym z pandemii, a administracje publiczne większości krajów stoją na krawędzi wydolności. Podejmujący znaczny wysiłek aparat, który państwa mają do dyspozycji, musi rozdzielać ograniczone zasoby i środki, dbając o bezpieczeństwo obywateli i stabilność gospodarczą w obliczu większej jeszcze niż zwykle niepewności i braku możliwości prognozowania rozwoju wydarzeń.

I nie chodzi o usprawiedliwianie tego, co faktycznie mogło być wynikiem błędu, przeoczenia lub zbyt ograniczonych możliwości operacyjnych. Chodzi raczej o świadomość, że lepiej nie będzie. Że kryzys trwać będzie długo, a źródła zagrożeń, które w chaosie pandemii nieco zniknęły nam z oczu, nie przestały przecież w związku z nim istnieć.

Musimy przestawić się na funkcjonowanie kryzysowe, nie tylko jeśli chodzi o lockdown, gospodarkę czy napięcia wynikające z niepewności. Musimy też zrozumieć, że temu wszystkiemu wkrótce mogą zacząć towarzyszyć działania podmiotów, którym taki chaos jest na rękę, a osłabienie „systemów odpornościowych” państw to tylko dodatkowy przyczynek do tego, aby realizować swoje cele.

Zasada „dziel i rządź” nigdy nie działa tak dobrze jak wtedy, gdy ofiara i tak jest osłabiona i powalić ją może na kolana atak przygotowany stosunkowo niewielkim nakładem sił.

Czytaj też: Dlaczego Austria nie podpisze paktu migracyjnego ONZ?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną