Poniedziałek 2 listopada. Ani Halloween, ani święta Bożego Narodzenia, nie było w Austrii także żadnego święta narodowego, nikt nie obchodził dnia jedności europejskiej... Właśnie tego dnia przeprowadził zamachy napastnik pochodzący z Albanii.
Czytaj też: Przemoc na ulicach Londynu i Hagi
Data przypadkowa i symboliczna
Powodów może być kilka, choć pierwszy, najbardziej pragmatyczny, jest taki, że następnego dnia planowano wprowadzić lockdown. Na ulicach było więc mnóstwo ludzi chcących wykorzystać ostatni moment względnej wolności przed kolejną przerwą w życiu towarzyskim i w normalnym funkcjonowaniu społecznym. Wybór daty jest tak przypadkowy, że aż symboliczny. Europa żyje w takim poczuciu zagrożenia i dezorganizacji w związku z pandemią, że na ataki terrorystyczne trudno znaleźć dobry czas, i to chyba samo w sobie świadczy o skali kryzysu, w jakim się znaleźliśmy.
Atak się jednak zdarzył. Objął sześć lokalizacji: Morzinplatz, Salzgries, Seitenstettengasse, Graben, targ rolny i mięsny, wszystkie w ścisłym centrum miasta. Zginęły cztery osoby (pięć, jeśli liczyć sprawcę), ranne zostały 23. Napastnik, którego policji austriackiej udało się wyśledzić w nocy, to 20-letni zwolennik Państwa Islamskiego z Północnej Macedonii. Miał oba obywatelstwa. W 2019 r. został skazany na 22 miesiące więzienia za próbę przedostania się do Syrii, by dołączyć do ISIS.