Czekając na telefon
Biden nawet nie zadzwonił do Dudy. Nowy kurs w relacjach z Polską?
W latach 70. szef amerykańskiej dyplomacji Henry Kissinger skarżył się, że Waszyngton nie może zadzwonić pod jeden numer telefonu, aby uzyskać wspólne stanowisko Europy. Joe Biden, stary wiarus spraw zagranicznych, wie, do kogo dzwonić. Rozmawiał już z szefem Rady Europejskiej Charlesem Michelem i przewodniczącą Komisji Ursulą von der Leyen, a także z Angelą Merkel, Emmanuelem Macronem i Borisem Johnsonem.
Do ubiegłego piątku nie zadzwonił natomiast do Andrzeja Dudy. Czy to dowód zmiany kursu? W Waszyngtonie można usłyszeć: „Zależy, jak patrzeć i kto ma się niepokoić”. Dyplomaci i urzędnicy zatrudnieni w Kongresie w pierwszym odruchu uspokajają, że Polacy nie muszą się martwić o kwestie bezpieczeństwa. Sojusz polsko-amerykański jest stabilny, chociażby ze względu na nasze strategiczne położenie.
Ale oznaką spodziewanych zmian były już słowa Bidena na szlaku kampanii, kiedy wymienił Warszawę i Mińsk jednym tchem jako stolice, które zeszły z demokratycznej drogi. Tłumaczył je potem Michael Carpenter, jeden z najbliższych doradców prezydenta-elekta w kwestiach bezpieczeństwa i spraw zagranicznych. – Biden-kandydat odnosił się do wielu trendów w Europie, które napawają nas obawą. Jedną z nich jest droga, którą zmierza Białoruś i jej reżim – przekonywał jeszcze w czasie kampanii. Carpenter dodał, że to zupełnie inna kwestia niż Polska, kraj demokratyczny, który ma pewne problemy z praworządnością. – To było niefortunne połączenie dwóch tematów w ogniu kampanii.
Pytanie zasadnicze jednak brzmi: czy nowa amerykańska administracja utrzyma to rozróżnienie bez względu na postępy „dobrej zmiany” w Polsce?
Politycy PiS, w tym sam prezydent Duda, wciąż sprawiają wrażenie zaskoczonych porażką Donalda Trumpa.