Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kamala Harris w „Vogue”. Czemu wywołała burzę?

Kamala Harris na okładce magazynu „Vogue” Kamala Harris na okładce magazynu „Vogue” mat. pr.
Brzydka, zrobiona na chybcika i jeszcze te trampki – okładka „Vogue”, która miała celebrować Kamalę Harris jako pierwszą wiceprezydentkę USA, wywołała sporo kontrowersji.

Bardzo dużo negatywnych komentarzy wylało się pod projektem okładki na oficjalnym profilu „Vogue” na Instagramie. Takie opinie pojawiły się też w innych mediach społecznościowych, odnotowały je m.in. CNN czy „Washington Post”. Zarzutów było sporo. Stylizacja miała być niegodna ani historycznej rangi wyboru Harris, ani stanowiska, które będzie piastować.

Tło i kolory niegodne wiceprezydentki

Chodzi o pastelowe, zielono-różowe tło z nieprasowanych tkanin. Skrytykowano także nieformalny strój: czarną rozpiętą marynarkę założoną na zwykłą podkoszulkę, czarne jeansy, trampki. Całość podkreśla mina Harris – uśmiechnięta, ale z grymasem, jakby sama nie czuła się komfortowo lub nie traktowała całej sytuacji poważnie. I zbyt jasne oświetlenie. „Dlaczego jej to zrobiliście? Wiesz, że ta fotografia jest ohydna, Anno Wintour. Oświetlenie, stylizacja, wszystko” – komentuje jedna z internautek.

Na marginesie warto zauważyć, że trudno pominąć patriarchalny podtekst całego zamieszania. Czy tego samego rodzaju wątpliwości podnoszono by, gdyby chodziło o zdjęcie wiceprezydenta mężczyzny? Czy stylizacja – trampki, tło itd. – miałaby takie znaczenie?

Okładka magazynu „Vogue”mat. pr.Okładka magazynu „Vogue”

Największa wtopa – rozjaśnianie skóry

W całej burzy nie chodzi tylko o estetykę. Najpoważniejszy zarzut dotyczył bowiem próby rozjaśnienia skóry Harris z oliwkowobrązowego na różowobrązowy. Na zdjęciu dużo bardziej przypomina białą kobietę o ciemnej karnacji niż córkę czarnoskórego Jamajczyka i Hinduski.

Sprawa nie jest jednak tak oczywista. Autorem zdjęć jest Tyler Mitchell, Afroamerykanin, który w wieku 23 lat zrobił okładkową fotografię Beyoncé, również dla „Vogue”. Te same CNN i „Washington Post” wtedy się rozpływały. Zdjęcia Mitchella znane są z pastelowych kolorów i dużej ilości światła.

Nie oznacza to, że problemu z okładką nie ma. Nakładają się tutaj trzy sprawy. Pierwsza to stygmatyzacja osób czarnoskórych – nie tylko w pseudoreality show o gliniarzach łapiących przestępców, ale też w mediach uchodzących za poważne. Czego sztandarowym przykładem jest haniebna okładka magazynu „Time” z oskarżonym o zabójstwo białej kobiety byłym futbolistą O.J. Simpsonem, na której celowo przyciemniono jego kolor skóry. Wiele osób oskarżyło prawicowy tygodnik o granie na rasistowskich stereotypach wiążących ciemną skórę z przestępczością, a jasną – z niewinnością.

Do tego dochodzi problem rasowy w świecie mody, którego „Vogue” jest częścią. I nie chodzi o zwykły rasizm (którego z pewnością nie brakuje, bo nie brakuje go niestety nigdzie), a raczej o to, że to osoby białe i ich potrzeby wyznaczają standardy. Przykładem jest sesja dla marki J. Crew. Obiektem krytyki były celowo nieułożone włosy modelek – czarnoskórych i białych. Problem z taką stylizacją polegał na tym, że choć dobrze wyglądały na białych modelkach, to czarnoskóre kobiety nigdy by tak włosów nie ułożyły. Sesję skrytykowano jako – kolejny zresztą w świecie mody – przykład braku wrażliwości na różnorodność etniczno-rasową.

Biała naczelna powinna wiedzieć lepiej

Trzecia sprawa to historia okładek samego „Vogue” z czarnoskórymi modelami i modelkami. Choć zdjęcia Beyoncé zebrały bardzo pochlebne recenzje, to nie można powiedzieć tego o fotografiach wybitnej gimnastyczki Simone Biles – ewidentnie rozjaśnionych – czy LeBrona Jamesa. Koszykarz krzyczy i obejmuje w pasie supermodelkę Gisele Bundchen, a całość przypomina propagandowy antyniemiecki plakat z czasów I wojny światowej, na którym symbolizujący Niemcy czarny goryl porywa białą kobietę. Trudno ocenić, czy te wpadki są wynikiem wewnętrznej kultury „Vogue”, która – według informacji pochodzących z redakcji – nie jest zbyt wrażliwa na potrzeby mniejszości.

To właśnie w tym potrójnym kontekście – manipulowania kolorem skóry w celu wywołania konkretnych reakcji oraz problemów rasowych przemysłu modowego w ogóle i „Vogue” w szczególności – trzeba interpretować negatywne reakcje na okładkę z Kamalą Harris. Część z nich wynikała ze zwykłego rozczarowania jakością zdjęcia. A część to wynik poważnego zaniepokojenia stereotypami rasowymi. Bo nawet jeśli zdjęcie wykonał czarnoskóry fotograf, to zaakceptowała je biała redaktor naczelna, która po dyskusji wokół kwestii rasowych, jaka w ostatnich latach dokonała się w USA, powinna była wiedzieć lepiej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną