Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Dziennikarki Biełsatu skazane, Łukaszenka nie słabnie

Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa usłyszały zarzuty „organizacji i przygotowania działań rażąco naruszających porządek publiczny”. Nie przyznały się do winy. Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa usłyszały zarzuty „organizacji i przygotowania działań rażąco naruszających porządek publiczny”. Nie przyznały się do winy. Stringer / Reuters / Forum
Jeśli ktokolwiek sądził, że Łukaszenka i białoruski reżim osłabły i są w odwrocie, to musi dziś skorygować poglądy. Tym wyrokiem satrapa pokazał, że ani myśli odpuścić.

Sąd dla dzielnicy Fruzenski Rajon w Mińsku po trzydniowym procesie skazał dwie młode dziennikarki telewizji białoruskojęzycznej Biełsat na dwa lata kolonii karnej za wykonywanie ich pracy zawodowej, czyli relacjonowanie protestu, jaki odbywał się na jednym z miejskich podwórek, zwanym potocznie pl. Przemian. Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa usłyszały zarzuty „organizacji i przygotowania działań rażąco naruszających porządek publiczny”. Nie przyznały się do winy. W więzieniu przebywały od 15 listopada, tego dnia relacjonowały akcję upamiętnienia zabitego przez milicję zwolennika opozycji Romana Bandarenki. Była to relacja na żywo, prowadzona mimo utrudnień – władza wyłączała dostęp do internetu.

Łukaszenka nie zdobył się na gest

Jeśli ktokolwiek sądził, że Aleksandr Łukaszenka i białoruski reżim osłabły i są w odwrocie, to musi dziś skorygować poglądy. Tym wyrokiem satrapa pokazał, że ani myśli odpuścić, nie w głowie mu liberalizacja, poszanowanie prawa, swobód obywatelskich i wolności słowa. Nie skorzystał z okazji, nie uwolnił dziennikarek od zarzutów, mimo że od trzech miesięcy przebywały w więzieniu i sprawa ich winy i oskarżenia stała się głośna w wolnym świecie i mediach.

Obie dziewczyny (są przed trzydziestką) zostały uznane za więźniów politycznych, uhonorowane tytułem „Dziennikarza Roku” społeczności obrońców praw człowieka na Białorusi, a brytyjska organizacja Article 19 oświadczyła, że stawiane im zarzuty „łamią międzynarodowe standardy i naruszają prawo do wolności słowa”.

Łukaszenka nie zdobył się na gest, jakim zwykle mydlił oczy Zachodowi, nie wypuścił korespondentek na wolność.

Reklama