Indyjskie jezioro Sukhna dołączyło do tych bytów przyrody, którym wolno więcej. Sąd orzekł niedawno, że ten zbiornik wodny w mieście Czandigarh jest istotą żywą i posiada osobowość prawną. A co za tym idzie: ma prawa, obowiązki i odpowiedzialność – tak samo jak każda osoba. Sąd uznał też wszystkich mieszkańców miasta za loco parentis, czyli opiekunów jeziora (w zastępstwie ojca lub matki). Muszą je więc ocalić.
Kiedy w połowie lat 50. francuski architekt Le Corbusier projektował na zaproszenie indyjskiego rządu eksperymentalną przestrzeń Czandigarhu, słusznie założył, że jego mieszkańcy – żyjący w uporządkowanych numerycznie sektorach – będą potrzebowali miejsca relaksu. Zaplanował więc jezioro Sukhna. Wypełniła je woda płynąca od podnóży Himalajów, zatrzymywana przez lokalną tamę. Jezioro jest strefą ciszy – nie poruszają się po nim łodzie motorowe, a wał tamy służy jako piesza promenada. To idylliczna sceneria do podziwiania zachodów słońca, pływania rowerami wodnymi albo kibicowania w zawodach wioślarskich. Jezioro jest siedliskiem wielu gatunków ptaków i ryb, dawniej żyły w nim krokodyle.
W 2004 r. powstały na nim chronione obszary połowów, dlatego w pobliżu nie wolno tworzyć zabudowań. Ale te regulacje nie wystarczyły. Woda była zanieczyszczana ściekami, deweloperzy zaczęli stawiać przy brzegu duży kompleks mieszkaniowo-usługowy, a sezonowo napływający muł uszczuplił powierzchnię zbiornika. Całemu ekosystemowi zagrażała katastrofa. Stąd stanowcze orzeczenie sądu: aby przetrwać, jezioro musi stać się osobą prawną. Wkrótce wyburzone zostaną wszystkie budynki wokół, wprowadzono też zakaz odprowadzania jakichkolwiek ścieków, a dzięki akcji odmulania jezioro odzyska 150 ha powierzchni.
Ten sam sędzia Rajiv Sharma już w czerwcu 2019 r.