Świat

Włochy znów zamknięte. Pustki w Rzymie, Mediolanie, Turynie

Weneccy gondolierzy Weneccy gondolierzy Manuel Silvestri / Reuters / Forum
Zwykle optymistyczni Włosi muszą jeszcze na trzy tygodnie zacisnąć zęby. Uwierzyli, że nowy rząd Mario Draghiego zdoła pokonać SARS-CoV-2. Ale łatwo nie będzie.

Po roku wojny podjazdowej z koronawirusem Włosi powtarzają znany już scenariusz „da capo”. Przypadki zachorowań na covid-19 od stycznia znów systematycznie rosną, a liczba ofiar przekroczyła 100 tys., rząd zdecydował więc o wprowadzeniu od 15 marca w 12 regionach całkowitego lockdownu.

Do 6 kwietnia zamknięte będą najważniejsze dla gospodarki regiony Lacjum, Lombardii, Piemontu, Emilii Romanii, Kampanii, Friuli i Wenecji Julijskiej, a także Wenecji Euganejskiej, w granicach której mieści się słynne miasto na wodzie, a dodatkowo Lukania, Marchia, Molise, rolnicza Apulia i autonomiczna prowincja Trydentu. W regionach uważanych za stosunkowo mało zagrożone (Kalabria, Liguria, Sycylia, Dolina Aosty) będą obowiązywały surowsze restrykcje, przewidziane także w Abruzji, Toskanii, Umbrii i prowincji Bolzano. 3, 4 i 5 kwietnia, czyli na Wielkanoc, lockdownem zostaną objęte całe Włochy z wyjątkiem Sardynii, gdzie niskie wskaźniki zachorowań pozwalają odstąpić od obostrzeń.

Włosi się szczepią, zachowują optymizm

Dekret przywracający lockdown został podpisany przez premiera na podstawie opinii wyrażonej przez cieszący się wielkim prestiżem organ doradczy rządu: istniejącą od 1865 r. radę ds. zdrowia publicznego. A także po konsultacji z ministrem zdrowia i szefami poszczególnych regionów, odpowiedzialnymi za realizację ogólnokrajowych założeń. W niedzielę wieczorem wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Zwykle optymistycznie nastawieni do życia Włosi postanowili jeszcze na trzy tygodnie zacisnąć zęby i przystąpić do opracowanej w szczegółach według grup wiekowych, zawodowych i chorobowych kampanii szczepień.

Tym bardziej że nowy szef akcji szczepionkowej gen. Francesco Paolo Figliuolo, dotąd odpowiedzialny za logistykę i zaopatrzenie włoskich sił zbrojnych, zapewniał, że do września szczepionka zostanie podana 80 proc. Włochów, co miało oznaczać w praktyce zwycięstwo w wojnie z wirusem i osiągnięcie odporności populacyjnej. Gen. Figliuolo zapowiedział również powstanie list rezerwowych dla osób pragnących się zaszczepić, tak aby w przypadku rezygnacji z przyjęcia preparatu od razu było wiadomo, komu go podać. Takie listy mają być trudną do pokonania przeszkodą dla spryciarzy próbujących szczepić się poza kolejką.

Wobec przypadków nieprzestrzegania wyznaczonego porządku szczepień do akcji wkroczył nawet prezydent Sergio Mattarella. Parę dni temu wszystkie włoskie media, przytaczając zapewnienia premiera, członków rządu i znanych polityków o respektowaniu harmonogramu szczepień, pokazywały, jak głowa państwa spokojnie oczekuje na swoją kolej w rzymskiej klinice im. Lazzaro Spallanzaniego.

Ale nadszedł cios: blokada AstraZeneki

Szczepionkowe skandale siłą rzeczy po kilku dniach cichną, wszak raz zaszczepionej osoby nie da się „odszczepić”. W obliczu trzeciej fali koronawirusa ucichły także rozpaczliwe protesty hotelarzy i właścicieli wyciągów narciarskich, którym na kilka godzin przed zapowiadanym otwarciem sezonu (miało to nastąpić 15 lutego) pokazano figę z makiem, obiecując niesprecyzowane rekompensaty za stracony sezon.

Włosi zdążyli już się przyzwyczaić do wprowadzanych w systemie stop and go ograniczeń, a nawet do obowiązującego od kilku miesięcy zakazu wychodzenia z domu od godz. 22 do 5 rano. Wielu z nich wymazało z pamięci zeszłoroczne kolumny wojskowych ciężarówek wywożących z Bergamo ciała zmarłych na covid w poszukiwaniu wolnych miejsc w krematoriach. Włosi uwierzyli, że nowy rząd Mario Draghiego, zaprzysiężony ledwie miesiąc temu, zdoła pokonać SARS-CoV-2 i przezwycięży kryzys gospodarczy, pogłębiający się dramatycznie wskutek pandemii.

Podjęta 15 marca decyzja o wstrzymaniu szczepień preparatem brytyjsko-szwedzkiego koncernu AstraZeneca okazała się prawdziwym ciosem. Nad Włochami wisi dziś groźba całkowitego chaosu. Bo skoro władze nie są w stanie zapewnić obywatelom bezpiecznych szczepień, trudno im będzie od tych samych obywateli wymagać przestrzegania zakazów i lockdownu.

Czytaj też: Bergamo, pierwsze ognisko wirusa

Włoski lockdown na Wielkanoc

Już parę dni temu, kiedy do mediów zaczęły przedostawać się pierwsze informacje o nowych restrykcjach, najwięcej kontrowersji wzbudził zakaz przemieszczania się w okresie świątecznym, dopuszczający jednak rodzinne wyjazdy do domów letniskowych. We Włoszech takim domem nad morzem lub w górach dysponuje co piąta rodzina. Umożliwienie wyjazdu na święta oznacza zarazem nieuchronnie, że miejscowości letniskowe zapełnią tłumy złaknionych świeżego powietrza mieszczuchów. A to z kolei stwarza poważne ryzyko, że przybysze zarażą wirusem (mogą przecież być nosicielami) mieszkańców okolic.

Teraz ośmiu na dziesięciu uczniów szkół wszystkich stopni znów skazanych jest na internetową „dydaktykę na odległość”. Zamknięta jest większość sklepów (poza spożywczymi, sklepami z artykułami gospodarczymi, higieny osobistej i aptekami), barów i restauracji (wolno kupować na wynos), wszystkie zakłady fryzjerskie i kosmetyczne. W Rzymie witryny markowych sklepów z odzieżą, butami i niezbędnymi na nowy sezon dodatkami wciąż są rzęsiście oświetlone. O tym, że nie można nawet zajrzeć do środka, przypominają umoszczeni we wnękach przy drzwiach do salonów mody i okryci kartonami bezdomni. Dzięki wprowadzeniu lockdownu łatwiej im teraz znaleźć zaciszne schronienie, z którego nikt ich nie będzie wyganiał nawet w dzień.

Czytaj też: Europa ma za mało dawek?

Czy „wszystko będzie dobrze”?

Miasto umiera – mówią z rozpaczą gondolierzy weneccy, nie wiedząc, czy na zamkniętym znów pl. św. Marka jeszcze kiedykolwiek pojawią się turyści. W 2020 r. z powodu pandemii zbankrutowało ponad 300 tys. przedsiębiorstw. W obliczu nowego lockdownu nie ma nawet mowy o odwróceniu tej tendencji. Małe firmy starają się jak mogą utrzymać na powierzchni. Moja manikiurzystka zapowiedziała, że będzie przyjmowała znajome klientki w domu, a fryzjer jeszcze w niedzielę zadzwonił do mnie i zaproponował, że sam mnie odwiedzi, kiedy będę chciała, albo umówi się ze mną i przygotuje farbę tak, żebym mogła ją sobie sama położyć. Zatelefonowała też do mnie okulistka, u której miałam umówione badanie, żeby zapewnić, że jej gabinet nadal jest czynny i jeśli sama napiszę sobie oświadczenie dla policji do okazania podczas podróży do niej, to wyda mi certyfikat potwierdzający konieczność wizyty, potrzebny w drodze z powrotem.

W marcu 2020 r. Włosi, stojąc w oknach i na balkonach, chórem śpiewali hymn państwowy i najpopularniejsze przeboje, wymachiwali trójkolorowymi flagami i malowanymi w kolory tęczy transparentami, na których dla dodania sobie otuchy umieszczali zapewnienie, że „wszystko będzie dobrze”. Dziś na ulicach Mediolanu, Rzymu, Turynu czy Bolonii panują pustka, spokój i cisza.

Czytaj też: Komisja Europejska ostrzega koncerny

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną