Rambo Terminator
Historia koronadezertera, który zbudził Belgię z pandemicznego letargu
Belgia to niewielki kraj. Ale dla Jürgena Coningsa, 46-letniego uzbrojonego komandosa, który porzucił służbę i wybrał się na wojnę „z reżimem”, wystarczająco duża. Od 17 maja zapadł się po prostu pod ziemię. Tygodnie mijają, nagonka goni nagonkę, a po dobrze wyszkolonym „samotnym wilku” w belgijskich lasach nie ma śladu. Za to przybywa ich w belgijskiej polityce.
W przypadku Coningsa chodzi o zawiedzioną miłość do państwa, które wprawdzie miało go już na oku, ale najwidoczniej je przymknęło. W końcu obowiązuje zasada, że armia jest apolityczna, więc żołnierze nie mają poglądów. Tymczasem Conings poglądy miał i wcale ich nie ukrywał. Nie jest więc Robin Hoodem, który „czyni tylko swój obowiązek”, nie jest też straumatyzowanym weteranem w stylu Rambo. Jeśli już, raczej Terminatorem, na własną rękę rozliczającym się z „systemem”, który go zawiódł.
Conings stał się już nieoficjalnym bohaterem flamandzkiej skrajnej prawicy. I nie tylko. „Als 1 achter Jürgen”, Wszyscy za Jürgenem – brzmiało hasło wspierające Coningsa na Facebooku, pod którym, zanim je zlikwidowano, zdążyło się podpisać ponad 50 tys. osób. „Oczywiście, różni ludzie mają rożne poglądy, ale myli się ten, kto widzi w nim bohatera” – skrytykowała takie apele Annelies Verlinden, minister spraw wewnętrznych.
Rycerz Flandrii
Do maja 2019 r., poza najbliższym otoczeniem, nikt o jego prawicowych skłonnościach nie słyszał. Przed rokiem, w reakcji na rasistowskie uwagi i pogróżki ujawnione już na Facebooku, trafił pod obserwację wojskowego kontrwywiadu. Ponieważ miał być również członkiem ekstremalnie prawicowych „Rycerzy Flandrii”, nałożono na niego karę dyscyplinarną.