W Rosji stałość zmarzliny uznano za taką oczywistość, że nie wspominała o niej ani jedna ustawa federalna. A przecież pokrywa ona 65 proc. rosyjskiego terytorium. Dopiero pod koniec lata Duma ma podjąć decyzję o sfinansowaniu punktów obserwacyjnych, pozwalających prowadzić regularne badania zmarzliny. System na pewno nie ruszy przed 2024 r.
Wieczna bądź wieloletnia zmarzlina, zwana też marzłocią, to grunt zamarznięty niezależnie od pory roku przez przynajmniej dwa następujące po sobie lata. Składają się na nią żwiry, skały czy kamienie spojone najczęściej lodem, który działa jak cement. Bywa formacją bardzo starą, zazwyczaj pochodzi z ostatniego zlodowacenia, choć zdarza się jej przetrwać znacznie dłużej, nawet ponad 2 mln lat – przez ten okres nie zaszkodziły jej cieplejsze momenty między zlodowaceniami.
Rozpuszczone miliardy
Górna warstwa gleby nad zmarzliną latem się regularnie topi. Ale pod nią, maksymalnie na drugim, trzecim metrze pod powierzchnią, zaczyna się strefa zimna, która dochodzi nawet do 1,5 km głębokości. Problemy pojawiają się wtedy, gdy corocznie topniejąca warstwa poszerza się i jak w uchylonym zamrażalniku ciepło penetruje coraz głębsze partie gruntu.
Skutki topnienia zmarzliny widać już gołym okiem. Przestała stabilizować grunt i dźwigać ciężar zapadających się budynków, podpierać linie kolejowe, drogi, pasy startowe lotnisk, rurociągi, słupy linii energetycznych, nabrzeża portów, brzegi mórz i rzek. Tegoroczny raport ministerstwa rozwoju rosyjskiego Dalekiego Wschodu i Arktyki przyznaje, że aktualna struktura zmarzliny pozostaje w zasadzie nierozpoznana. Jakieś dane co prawda są, ale najmłodsze mapy pochodzą jeszcze z czasów ZSRR.
W raporcie podano, że do połowy wieku przepadnie majątek wart dziś 76–85 mld dol.