„Jesteśmy Żydami, więc jak możemy być antysemitami?” – śmiali się dwaj starsi panowie, Ben Cohen i Jerry Greenfield, w niedawnej rozmowie z portalem Axios. Byli zaskakująco wyluzowani jak na ludzi, których od trzech miesięcy nazywa się „wrogami Izraela”, „terrorystami nowego typu” czy „sprzedawcami antysemickich lodów”. Takie epitety dobiegają nie tylko z Izraela; są powtarzane również w Ameryce. Ale Ben i Jerry, przyjaciele od czasów podstawówki, najwyraźniej tym się nie przejmują.
Smak Lennona
Kiedy 43 lata temu składali wniosek o kredyt – na otwarcie lodziarni – w lokalnym banku w stanie Vermont, musieli wyglądać podobnie niefrasobliwie. Zbliżali się do trzydziestki, obydwaj przerwali studia na kiepskich uniwersytetach i imali się przypadkowych zajęć. Pokazali w banku dyplom ukończenia kursu produkcji lodów na Penn University, ale przemilczeli fakt, że był to kurs korespondencyjny.
Jeśli mieli jakieś realne kompetencje, to tylko takie, że autentycznie lubili lody i wszelkiego rodzaju słodycze – na dowód obydwaj mogli się pochwalić sporą nadwagą.
Jednakże sam pomysł sprzedaży lodów na północy USA, gdzie lato jest krótkie, a zima długa i ostra, wydawał się karkołomny. Dlatego w całym ich miasteczku Burlington nie było ani jednej lodziarni. Ben i Jerry przekonywali, że to świetnie: jest nisza rynkowa do wypełnienia! Bank początkowo odrzucił wniosek, bo nie byli w stanie określić, gdzie konkretnie będzie ich lodziarnia. Dopiero potem, kiedy zaproponowali, żeby wynająć i przysposobić porzuconą stację benzynową, dostali kredyt.
Początkowo reklamowali się jako „dwaj zwykli kolesie z Vermont, którzy sprzedają bardzo dobre lody”. Przy produkcji używali niewiele powietrza do sztucznego „pompowania” mrożonej masy, dlatego ich lody były gęste i wyraziste w smaku.