JULIUSZ ĆWIELUCH: – Myśli pan, że to dobry pomysł, żeby załatwić sobie pozwolenie na broń i kupić karabin?
MIECZYSŁAW CIENIUCH: – Osobiście jestem za tym, żeby zbroiło się państwo, a nie indywidualni obywatele. Po to zresztą je mamy. Obrona totalna, w której każdy chwyta za broń, jest możliwa, kiedy społeczeństwo jest do tego mentalnie przygotowane i zdeterminowane. Jeśli społeczeństwo tego nie wykazuje, to pana wydatek na karabin będzie stratą pieniędzy.
Zdaje się, że ukraińskie społeczeństwo jest odpowiednio zdeterminowane.
Tak, co szczególnie widać na tle wydarzeń z 2014 r., kiedy stracili Krym, a następnie Donbas. Okazało się jednak, że tracąc kawałek państwa, zyskali coś znacznie cenniejszego – ducha narodowego.
Trzymając się depeszy z „Ria Novosti”, która automatycznie pojawiała się w serwisie w poniedziałek, 28 lutego, wojna miała potrwać trzy dni. Gdzie Putin popełnił błąd?
Błędów było wiele, dlatego Ukraina dalej walczy i ma szansę przetrwać, choć ciągle nie jest powiedziane, w jakim kształcie. Podstawowym i największym błędem była fatalna ocena sytuacji. Putin nie spodziewał się ani zdecydowanego oporu militarnego, ani tak radykalnych sankcji. Zresztą świat zachodni długo znosił jego wybryki, stąd ta pewność siebie.
Teraz pan mówi jak dyplomata, a co szef sztabu ma do powiedzenia na temat tej inwazji?
Z wojskowego punktu widzenia była to klasyczna operacja, przygotowana zgodnie ze sztuką wojenną. Zgromadzono odpowiednią ilość wojska, szacowaną na ok. 150 tys. żołnierzy. Odpowiednie było nasycenie sprzętem ciężkim. Wręcz z pewnym nadmiarem, charakterystycznym dla tej armii. Zasoby sprzętu zmotoryzowanego również były wystarczające, żeby kolumny mogły się przemieszczać w równym i szybkim tempie.