Aresztowano ją 23 marca 2021, dokładnie rok i dwa dni temu. Reżim Aleksandra Łukaszenki zarzuca szefowej ZPB „podżeganie do nienawiści na tle etnicznym i religijnym oraz rehabilitację nazizmu”. Grozi za to kara nawet 12 lat więzienia.
Wymyślony zarzut
Zarzut jest kompletnie wymyślony, Andżelice Borys nie można przedstawić żadnych dowodów wrogiej działalności, bo ich po prostu nie ma. Ale zdaniem prokuratury chodzi o organizowanie od 2018 r. „szeregu nielegalnych przedsięwzięć masowych z udziałem nieletnich, podczas których czczono uczestników band antysowieckich działających w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i po jej zakończeniu”. Reżim Łukaszenki polował na Borys, chciał też uderzyć w ZPB, zdelegalizowany już w 2005 r.
Zwolnienie z więzienia nie jest jednak równoznaczne z odzyskaniem pełnej wolności, Borys ma pozostawać w areszcie domowym, co w Białorusi oznacza nieustanne kontrole milicji w miejscu zamieszkania. Nie wolno jej także kontaktować się z polskimi dyplomatami: Borys jest obywatelką Białorusi, podlega tamtejszym rygorom, opieka konsularna praktycznie jej nie obejmuje lub obejmuje w bardzo niewielkim stopniu. Tak więc kontakty z polskim konsulatem w Grodnie są najwidoczniej niewskazane, wręcz nawet wrogie wobec władzy.
Przewodnicząca ZPB wciąż nie została więc oczyszczona od ciążących na niej zarzutów. Po prostu zmieniono wobec niej „środki zapobiegawcze”.
Czytaj też: Jak działa białoruska propaganda
Łaskawość Łukaszenki
Jej zwolnienie to zaledwie gest władzy. Niespodziewany, trzeba przyznać. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy Białoruś uczestniczy w napaści Rosji na Ukrainę, zezwalając na pobyt na swym terytorium rosyjskich wojsk i nie odcinając się od agresji.
Taki gest, zwłaszcza w Dniu Wolności Białorusi, może oznaczać, że Łukaszenka próbuje demonstrować swoją niezależność. A może chciałby stworzyć sobie okoliczności łagodzące na wypadek klęski Rosji (co daj Boże!)? Może chce znów nabrać Brukselę, demonstrując swoją łaskawość? Bo sankcje działają, a gospodarka jest na skraju przepaści. To się pewnie wkrótce okaże. W sprawie uwolnienia Andżeliki Borys nieustannie apelowały organizacje, parlamenty, politycy, polscy dyplomaci. Bez rezultatu, Łukaszenka pozostawał niewzruszony. Polskie władze i dyplomatów oskarża zresztą nieustająco o antybiałoruskie działania i wspieranie wrogich sił w Białorusi. Po wyborach 2020 r. te oskarżenia, a nawet groźby, tylko się nasilały.
Jednak w Mińsku nie dzieje się nic po prostu, ot tak. A im bardziej Łukaszenka słabnie, tym okrutniej traktuje przeciwników politycznych i krytyków. No i ta data, 25 marca. Z pewnością próbuje coś zademonstrować.
Czytaj też: Test dla polskiej dyplomacji
Co z Poczobutem
W więzieniu przetrzymuje jednak nadal Andrzeja Poczobuta, dziennikarza „Gazety Wyborczej” i działacza ZPB, aresztowanego dokładnie przed rokiem i pod tymi samymi zarzutami co Andżelika Borys: „podżegania do nienawiści na tle narodowościowym i religijnym oraz rehabilitacji nazizmu”. Poczobut przebywa w tym samym, jednym z najcięższych więzień w Żodzinie, starym, nieremontowanym, przepełnionym. Nie ma z nim kontaktu. Nie jest leczony mimo przewlekłych chorób.
Czy Poczobut, o którego zwolnienie apelowano do Łukaszenki wielokrotnie, również wyjdzie na wolność? Niech łaskawość dyktatora znaczy sobie, co tam chce, byle go zwolniono. Jak najszybciej.