Eszter Kiss miała siedem lat, kiedy Viktor Orbán po raz pierwszy zdobył większość konstytucyjną. 12 lat później – także po raz pierwszy – zagłosowała w wyborach. Ale nie na Orbána. – Nie pamiętam czasów bez niego i tak naprawdę nie umiem sobie wyobrazić, że traci władzę – mówi Eszter, 19-letnia uczennica liceum publicznego w Debreczynie na wschodzie Węgier. – Jest jak wielki kamień. Może pod nim jest piach, może kwitnie trawa. Ale nie da się tego sprawdzić.
Eszter należy do pokolenia, które większość życia spędziło pod władzą Fideszu, nacjonalistycznej partii Orbána. Dla niej poprzedni premier, socjalista Ferenc Gyurcsány, to „dziecinny staruszek”. Nie pamięta ani jego niesławnej mowy o kłamaniu w dzień i w nocy, ani brutalnego stłumienia protestów, które owa mowa sprowokowała. Ani fali kryzysu gospodarczego, która wkrótce potem zalała Węgry i otworzyła drogę do władzy Orbánowi.
Okres rządów Orbána – łącznie 16 lat, jeśli dodać jego pierwszą kadencję w latach 1998–2002 – jest trzecim najdłuższym w ostatnim stuleciu: po 32 latach komunisty Jánosa Kádára i 24 regenta Miklósa Horthyego w okresie międzywojennym. Ani Kádár, ani Horthy nie zdobyli jednak władzy w wyborach powszechnych. Tymczasem Fidesz wygrał je cztery razy z rzędu, za każdym razem zyskując większość konstytucyjną. Ostatnio 3 kwietnia.
Orbán zrobił wiele, żeby wychować nowe pokolenie na swoją modłę, począwszy od centralizacji systemu nauczania i zmian programowych w szkołach, przez twardą propagandę w mediach, po finansowanie szerokim strumieniem bliskich mu organizacji młodzieżowych i studenckich.
Eszter, córka nauczycieli, jest jego porażką wychowawczą.