Świat chrześcijański szykuje się do Świąt Wielkanocnych. Przy symbolicznych grobach zamęczonego Jezusa mogą się pojawić fotografie z Buczy, nowej Srebrenicy, i z Mariupola, nowego Aleppo. Jak długo można czekać, by Franciszek zamiast pochylać się nad „biednymi żołnierzami rosyjskimi”, pochylił się nad ich ukraińskimi cywilnymi ofiarami – zabijanymi strzałem w tył głowy, gwałconymi, ograbianymi, chowanymi w zbiorowych grobach i porzucanymi na ulicach. Gdy świat obiegły te straszne zdjęcia, papież napisał na Twitterze: „Wszyscy jesteśmy winni”. Nie, nie wszyscy w tym dramacie są winni, bo jedni napadli, a drudzy się bronią. To fałszywa symetria. To Rosja jest agresorem, a Ukraina ofiarą.
Na dodatek większość obywateli Ukrainy wyznaje tę samą co Rosjanie chrześcijańską wiarę prawosławną, a około dziesięciu procent ludności to katolicy uznający zwierzchnictwo papieża. Wielu mieszkańców Ukrainy mówi po rosyjsku, ma w Rosji bliskich, nie potrafi zrozumieć napaści. To tylko zwiększa ich cierpienie. Im nie wystarczą ogólniki, że każda wojna jest złem nie do pogodzenia z chrześcijaństwem. Potrzebują czegoś więcej niż antywojennej retoryki i mistycznych gestów maryjnych. Potrzebują kompasu moralnego w piekle wojny.
Komu potępienie, komu chwała
Bo czyje to bomby zabiły dzieci w schronie pod teatrem w Mariupolu? Jacy to żołnierze strzelali do cywilów uciekających z oblężonych ukraińskich miast? Czyje czołgi i samoloty rujnowały osiedla i domy, szpitale, przedszkola, pamiątki historii i kultury ukraińskiej? Kto i na czyj rozkaz popełniał zbrodnie wojenne? Z każdym dniem tej brudnej wojny przybywa dowodów, że Putin i jego wspólnicy kwalifikują się do procesu przed trybunałem haskim. Mówią o tym nie tylko zachodni liderzy polityczni, ale też była szefowa trybunału Carla del Ponte, która wezwała do wystawienia międzynarodowego nakazu aresztowania prezydenta Rosji.