Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Może jednak Sego?

Sarkozy-Royal: decydujące starcie

Lider rządzącej partii Nicolas Sarkozy uzyskał 31,11 proc. głosów, kandydatka socjalistów Ségolène Royal 25,84 proc., centrysta, który usiłował przełamać podział na lewicę i prawicę: François Bayrou - bardzo dobry jak na Francję wynik - 18,55 proc. i skrajnie prawicowy Jean-Marie Le Pen, który 5 lat temu wszedł do drugiej tury, teraz wyraźnie słabiej - 10,51 proc.

Pozostała ósemka kandydatów, przeważnie skrajna lewica - łącznie 14 proc.

Nikt we Francji nie wygrywa wyborów prezydenckich w pierwszej turze, w której wyborca oddaje „głos sympatii"; dopiero w drugiej, prawdziwej - 6 maja - „głos użyteczny". Ale rachunek jest skomplikowany: na panią Royal będzie głosować większość skrajnej lewicy i zieloni, na Sarkozy'ego elektorat Le Pena.

I dalej nie wiadomo, kto wygra, gdyż Sarkozy, mimo ponadpięciopunktowej przewagi - ma duży elektorat negatywny. Prezydent powinien uosabiać jedność Francuzów, a więc łączyć, a nie dzielić, uspokajać, a nie zadrażniać - podkreśla wielu komentatorów. Tymczasem do tej roli bardziej nadaje się pani Royal niż Sarkozy, który, choć pracuje nad swoimi nerwami, nie potrafi złagodzić wizerunku człowieka wzburzonego.

Chociaż Francuzi wykazali rekordowo wysokie zainteresowanie wyborami - frekwencja 84,6 proc. - zagraniczni komentatorzy kpią z nich na całego, gdyż wszyscy kandydaci unikali jakichkolwiek recept na głębokie problemy strukturalne Francji. Nic dziwnego, że szwajcarski profesor ekonomii Jacques Neirynck nazwał francuskie wybory „gigantyczną, groteskową komedią, która zaciemnia prawdziwe problemy: najważniejsze to uwieść wyborcę, uśpić - zamiast skłonić do myślenia".

Trudno się więc spodziewać większych - choć koniecznych - zmian, niezależnie od tego, kto ze zwycięskiej pary zamieszka w Pałacu Elizejskim.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną