Prezes Fundacji im. Batorego Edwin Bendyk pytał ludzi kultury o wpływ wojny na ukraińską tożsamość. Spotkanie było transmitowane również w języku ukraińskim. – Czas na analizę tego, czego doświadczamy, dopiero przyjdzie. Teraz tylko komentujemy bieżące wydarzenia, bo nikt z nas nie wie, co będzie w przyszłości – mówił Andrij Portnow z Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Wtórowała mu Sofija Andruchowycz, pisarka, tłumaczka i publicystka (znana polskim czytelnikom). Jej doświadczenie nie jest inne od tego, co czuł poeta Serhij Żadan, który zamiast pisać, zajął się organizowaniem obrony Charkowa. – To dlatego, że sytuacja zmienia się bardzo szybko. Jednak mijający czas wpływa również na nasze podejście do wojny – twierdzi Andruchowycz. – Choć towarzyszyło mi poczucie, że nie mam prawa do tworzenia, bo ludzie cierpią i giną, to z czasem coś sobie uświadomiłam. Nawet jeśli słowa nie oddają rzeczywistości, to nie mogę przed nimi uciec. To jest sprawa osobista, ale też coś potrzebnego społeczeństwu. Dlatego Andruchowycz pisze teraz eseje, spostrzeżenia, uwiecznia historie ludzi. Myśli, że sztuka na temat wojny pojawi się później, i ma nadzieję, że zachowa realistyczne, zniuansowane spojrzenie.
Co teraz możemy powiedzieć o ukraińskiej tożsamości, odwołując się nie tylko do bieżącej sytuacji, ale też do sztuki i dziejów Ukrainy? – Jest takie stwierdzenie zachodnich komentatorów, że teraz buduje się nasza odrębność i niechęć do bycia narodem bratnim dla Rosjan. Ono wynika z niewiedzy i ignorancji. Nie dzieje się nic, co nie miałoby zakorzenienia w naszej przeszłości, w naszych tekstach kanonicznych – zaznaczyła Wira Ahejewa z Uniwersytetu Narodowego „Akademia Mohylańska” w Kijowie. Ahejewa jest literaturoznawczynią i autorką opublikowanej niedawno książki o konflikcie między kulturą ukraińską i rosyjską. Przynajmniej od dwustu lat można mówić o nowoczesnej tożsamości ukraińskiej. Jej zdaniem ironia historii przejawia się w tym, że rosyjskojęzyczne regiony Ukrainy są najsilniej zaangażowane w walkę. Choć najeźdźcy i obrońcy mówią tym samym językiem, to wcale nie znaczy, że są w stanie się porozumieć.
Czytaj też: Derusyfikacja Ukrainy. Lecą głowy Lenina i sowieckich „przyjaciół”
Ukraińcy. Różni i inni niż Rosjanie
Z badań wynika wyraźnie, że ta przeciwstawiona Rosji i Rosjanom tożsamość Ukraińców nadal się kształtuje. Już w trakcie wojny 8 proc. z nich deklarowało, że pozytywnie traktuje Rosję i Rosjan. A 20 proc. badanych pozostawała neutralna. 70 proc. społeczeństwa ma negatywny stosunek do osób, które odpowiadają za agresję. – Istotne jest to, że zmiana podejścia we wszystkich grupach językowo-etnicznych kraju (Rosjan, Ukraińców rosyjskojęzycznych i Ukraińców ukraińskojęzycznych) idzie w tym samym kierunku. Ludzie dążą do większej proeuropejskości, do większej proukraińskości – mówił w czasie debaty eseista i politolog Mykoła Riabczuk.
Ukraiński duch jest jednak trudny do uchwycenia, społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane. Badania tylko uwypuklają jego różne grupy, regiony, tożsamości. – Jest sfragmentaryzowane, ale nie jest podzielone. Te grupy wzajemnie się przenikają i nie ma między nimi radykalnych różnic – dodał Riabczuk. Ani rewolucja na Majdanie, ani brutalny atak Rosji nie zmienił tego nastawienia, przeciwnie, Ukraina jeszcze bardziej się skonsolidowała.
Z czego to wynika? Myślenie o narodzie od dwustu lat ma wymiar lokalnego patriotyzmu i to on stał się podstawą tożsamości obywatelskiej w ciągu ostatnich trzech dekad. Ponieważ postradzieckie państwo nie funkcjonowało sprawnie, to wiele decyzji dotyczących armii, polityki, gospodarki było podejmowanych na szczeblu lokalnym. Wszystkie zaatakowane regiony zachowały samodzielność. – A to rzadki przypadek w Europie. Ukraina pozostała różnorodna, pluralistyczna, więc na agresję odpowiedziała we własny, interesujący sposób. Sprowadza się on jednak ostatecznie do lojalności obywateli wobec państwa ukraińskiego – ocenił Andrij Portnow. Kraj za naszą wschodnią granicą bardzo różni się od Polski, która jest znacznie bardziej homogeniczna religijnie, językowo, gospodarczo i politycznie. – Ta homogeniczność przez wiele lat wydawała się nam ideałem, a okazało się, że to zachowana niehomogeniczność jest naszym ratunkiem – dodał Portnow.
Czytaj też: Ukraina, siła państwa horyzontalnego
Ukraina mówi
Debaty Fundacji Batorego i „Polityki” z cyklu „Ukraina mówi” organizowane są od miesiąca. W środę 4 maja rozmawialiśmy z ludźmi kultury. A wcześniej z ukraińskimi ekspertkami i ekspertami, publicystkami i publicystami, ekonomistkami i ekonomistami oraz polityczkami i politykami. Od początku zależało nam na tym, żeby zrozumieć, co dzieje się w Ukrainie, ze świadomością, że najlepiej opowiedzą o tym sami Ukraińcy. Wszak wielu rzeczy polscy komentatorzy nie rozumieją albo po prostu nie dostrzegają.
W czasie poprzednich debat szukaliśmy odpowiedzi na pytania:
- O co walczy Ukraina?
- Po co Ukrainie Unia Europejska?
- Jakie powstają pomysły na odbudowę i rozwój Ukrainy?
Wszystkie debaty były tłumaczone na język polski i są dostępne w języku ukraińskim.