Na Donbas Rosjanie rzucili prawie całe wojska lądowe. Poza tym rejonem pozostało zaledwie kilka dużych rosyjskich jednostek – jedna od początku wojny zbiera lanie pod Charkowem, inne twardo bronią Chersonia, jeszcze inne niemrawo atakują w kierunku Zaporoża. Poza Ukrainą Rosja trzyma tylko jeden korpus armijny – w Kaliningradzie. Ale efektów takiej koncentracji wciąż nie widać.
Działania w Donbasie zaczęły przypominać wojnę zimową toczoną z Finlandią na przełomie 1939 i 1940 r. Armia Czerwona przez pół roku mozolnie wgryzała się wtedy w fińską ziemię, zalesioną i zamarzniętą, po to, by w końcu – zamiast zdobyciem Finlandii – pochwalić się „odsunięciem granicy” od ówczesnego Leningradu.
Sowieci rzucili do walki w Finlandii nieprawdopodobnie wielkie siły – blisko milion żołnierzy, których wspierało ponad 6,5 tys. czołgów, olbrzymie ilości dział i samolotów. W toku dramatycznych walk o skrawek ziemi stracili co najmniej 126 tys. żołnierzy, prawie 265 tys. zostało rannych. Przepadło im również 2268 czołgów i 934 samoloty.
Dziś w Donbasie walczy ok. 140 tys. rosyjskich żołnierzy, na pozostałych odcinkach frontu – zaledwie 40 tys. Ich straty w poniedziałek dobijały już do poziomu 30 tys. ludzi i około tysiąca czołgów. Można więc powiedzieć, że gonią rekord wojny fińskiej. Procentowo, w stosunku do zaangażowanych sił, te straty będą docelowo większe niż w Finlandii. I cała ta wielka armia nie jest w stanie zdobyć obszaru wielkości województwa mazowieckiego.
Zamysł. Tereny Donbasu kontrolowane przez władze Ukrainy wcinają się szerokim łukiem w obszar opanowany przez Rosjan i separatystów donbaskich. Wokół tego łuku od północnego zachodu leży Izium, Siewierodonieck na wschodzie, Popasna na południowym wschodzie i Donieck na południu.