Gdy przez Stany Zjednoczone przetacza się fala protestów przeciwko możliwemu uchyleniu prawa federalnego zezwalającego kobietom na legalną i bezpieczną aborcję, jeden z amerykańskich biskupów zakazał udzielania komunii świętej wpływowej polityczce opowiadającej się za utrzymaniem tego prawa.
Mamy więc nową odsłonę zastarzałego konfliktu w tej sprawie, która jest jak dolanie oliwy do ognia. 20 maja ordynariusz katolickiej diecezji San Francisco abp Salvatore Cordileone ogłosił, że na jej terenie zabrania udzielania sakramentu przewodniczącej niższej izby amerykańskiego parlamentu Nancy Pelosi z powodu jej podejścia do kwestii aborcji. Pelosi deklaruje się jako katoliczka.
Wojna eucharystyczna
Pelosi, jak prezydent Biden (drugi w historii USA katolik na tym najważniejszym urzędzie państwowym) i niektórzy inni liderzy Partii Demokratycznej, uważa, że kobiety powinny mieć w USA dostęp do legalnej aborcji, gdyż nie wszyscy obywatele są katolikami, a i wśród samych katolików zdania na ten temat są podzielone. Amerykańskie prawo federalne od 1973 r. gwarantuje prawo do aborcji. Jak dotąd tylko znikoma część amerykańskiego episkopatu katolickiego (liczącego blisko 200 biskupów diecezjalnych) poparła decyzję abp. Cordileonego.
Sprawa ciągnie się od lat. W zeszłym roku Watykan wyperswadował amerykańskim biskupom, żeby trzymali się prawa kościelnego i zrezygnowali z prób wykluczenia z prawa do przyjmowania eucharystii wszystkich polityków z opcji pro-choice (za wyborem). Prawo kościelne rezerwuje decyzję w tej sprawie dla ordynariuszy. Dlatego Pelosi i Biden mogą przystępować do komunii w diecezji waszyngtońskiej, gdzie spędzają większość czasu z racji swych funkcji. Jej ordynariusz abp Wilton Gregory nie zakazał na jej terenie udzielania sakramentu obojgu politykom.
Miał w tym zapewne poparcie Watykanu. W końcu sam papież Franciszek podkreśla, że choć jest przeciwko aborcji, to nie odmawia eucharystii nikomu, kto o nią poprosi. „Wojna eucharystyczna” to kłopot dla Watykanu, bo dzieli katolików, a nawet biskupów. Na dodatek Pelosi i Biden to ważne osobistości, z którymi Watykan i sam Franciszek mają dobre relacje.
Czytaj też: Teksas zakazuje aborcji. Ostra ofensywa prawicy w USA
Do komunii w Waszyngtonie
W tym pragmatycznym duchu kard. Luis Ladaria, obecny szef watykańskiego „ministerstwa poprawności doktrynalnej” (dawna Inkwizycja), wystosował list do szefa konferencji episkopatu USA abp. Josego Gomeza, gdy amerykańscy biskupi toczyli debatę o „wojnie eucharystycznej”. Ladaria ostrzegł, by nie podejmowali decyzji bez pogłębionej refleksji na temat jej skutków: skoro nie da się wypracować konsensu, priorytetem powinna być jedność Kościoła. Ale obserwatorzy doskonale widzą, że jedność się chwieje, a temat wraca z nową siłą wskutek pogłosek, że Sąd Najwyższy może już latem zakwestionować federalne prawo do aborcji.
Ladaria zachęcał w liście do szerokiej konsultacji także z innymi episkopatami właśnie w imię jedności, której zagrażają nieprzemyślane decyzje tych czy innych biskupów. Abp Cordileone te sugestie zignorował, ogłaszając eucharystyczny zakaz dla Nancy Pelosi. Postąpił dokładnie przeciwnie, o liście nie wspomniał. W ten sposób pogłębił zamęt wśród katolików i niekatolików interesujących się polityką Kościoła. Bo jak im wytłumaczyć, że Pelosi może przyjmować komunię w Waszyngtonie czy Rzymie, a nie może w San Francisco?
W jakimś stopniu to rękawica rzucona Watykanowi i Franciszkowi. Centralna administracja kościelna musi jakoś zareagować. Na razie pośrednią odpowiedzią może być tytuł kardynalski przyznany właśnie amerykańskiemu bp. Robertowi McElroyowi, który ostrzegał przed eucharystycznymi sankcjami, bo są odbierane jako upolityczniony odgórny przymus, którego celem jest narzucanie ideologii religijnej całemu społeczeństwu. To z kolei przesłania inne rzeczy, które Kościół robi dla dobra ogółu, np. niosąc pomoc biednym i wykluczonym.
Czytaj też: Kara śmierci za aborcję?