Lokomotywy odbudowy
Jak odbudować Ukrainę i zmusić Rosję do płacenia? Są pierwsze pomysły
Do miejsc odbitych z rąk rosyjskich okupantów szybko wraca w miarę normalne życie. Podkijowska Bucza znowu jest skomunikowana ze stolicą kolejką podmiejską. W Charkowie, mimo bombardowań, mieszkańcy sprzątają zniszczenia, odbudowują infrastrukturę i sadzą kwiaty.
Uwaga wciąż koncentruje się na żołnierzach – od nich zależy wynik wojny, a więc też i warunki pokoju. O sile samej armii decyduje jednak nie tylko jej bojowa sprawność. Ważne jest zaplecze, zwłaszcza stan gospodarki. A z tą jest krucho. Po pierwszych tygodniach rosyjskiej ofensywy pod okupacją lub na froncie znalazły się tereny odpowiedzialne za 35 proc. ukraińskiego PKB. Miesiąc później ten wskaźnik spadł do 20 proc., ale we mgle wojny trudno o wiarygodne dane.
Zgodnie z szacunkami Kijowskiej Szkoły Ekonomii udokumentowane do końca maja zniszczenia infrastruktury osiągnęły wartość 105,5 mld dol., rzeczywista kwota może być wielokrotnie większa. Suma strat gospodarczych może przekroczyć nawet bilion dolarów. Od początku wojny zniszczonych lub przejętych przez wroga zostało blisko 24 tys. km dróg, 6,3 tys. km szlaków kolejowych, 643 obiekty służby zdrowia, 1123 obiekty edukacyjne, 621 przedszkoli, 115 obiektów sakralnych, 19 centrów handlowych, 100 budynków administracji, dziesiątki mostów i węzłów drogowych.
Maria Repko z kijowskiego think tanku Center for Economic Strategy zauważa jednak z uznaniem: – Odporność systemu społeczno-gospodarczego zaskakuje. Działa system bankowy, nawet w niewielkich miejscowościach działają karty kredytowe, a za granicą Ukraińcy mogą wypłacać pieniądze w bankomatach.
Pozytywnie zaskoczyły Ukraińskie Koleje, które poza tym, że ewakuowały miliony uciekających, to także przewożą towary, dowożą do Kijowa głowy państw i jeszcze prawie normalnie obsługują ruch pasażerski.