Próbę takiej odpowiedzi dała w ubiegłym roku Mary Elise Sarotte, profesorka historii najnowszej z uniwersytetu Hopkinsa w znakomicie udokumentowanym i napisanym studium „Ani o jeden cal. Jak Rosja i Ameryka doszły do pata w post-zimnowojennym świecie”. Przejrzała archiwa prezydentów Busha i Clintona, Gorbaczowa i Jelcyna, Helmuta Kohla, a także Lecha Wałęsy, Václava Havla i wielu innych czołowych aktorów rozszerzenia NATO na wschód. Jej wniosek: Gorbaczow i Jelcyn nie zostali „oszukani”, ale z pewnością „ograni”.
Wszystko się działo na otwartej scenie. Na Kremlu dobrze wiedziano, co się święci, próbowano bronić własnych pozycji, ale siła przebicia atomowego mocarstwa topniała w oczach, natomiast Zachód musiał w swej strategii bezpieczeństwa rozwiązać kwadraturę koła:
• Po upadku muru berlińskiego 9 listopada 1989 r. zadbać o pozostanie zjednoczonych Niemiec w NATO, a tym samym uchronić sojusz przed rozpadem.
• Zaspokoić „parcie na Zachód” krajów byłego bloku radzieckiego, które – jak wyraził to Milan Kundera – żyją z traumą, że pewnego dnia mogą zniknąć z mapy.
• Szybko skorzystać z „okna możliwości” stworzonego przez pierestrojkę Gorbaczowa, ale po puczu Janajewa i rozpadzie ZSRR w 1991 r. zapobiec rozpełznięciu się 30 tys. radzieckich głowic atomowych po niepodległych teraz, ale nieprzejrzystych republikach.
Tę kwadraturę koła Zachód rozwiązał zdaniem Sarotte dzięki trzem zapadkom wsuwanym w koła historii tak, by wprawdzie mogły się zatrzymywać, ale już nie cofnąć.
• Pierwszą zapadką było przekonanie Gorbaczowa przez Amerykanów, że lepiej będzie zjednoczone Niemcy utrzymać w NATO, niż je neutralizować (jak to w 1952 r. proponował Stalin).