Grecja rozdeptana
Grecja rozdeptana. Tutaj tego lata ściągnęły największe tłumy
Tego lata Grecja stała się poniekąd ofiarą własnego sukcesu. Aby odrobić dwa lata strat, wydłużyła sezon i ograniczyła obostrzenia covidowe – i idzie na rekord: ponad 35 mln turystów, czyli statystycznie więcej niż trzech przyjezdnych na każdego z 11 mln mieszkańców. W sierpniu przylatywało ich ponad milion tygodniowo plus ruch samochodowy, a codziennie 16 tys. odwiedzało ateński Akropol, znów rekord (najwięcej Amerykanów, którzy ruszyli do Europy zwabieni silnym dolarem). Wśród wszystkich turystów najwięcej jest Brytyjczyków (wliczając Borisa Johnsona), Niemców, Włochów, Holendrów, Austriaków i Polaków (a ubyły tysiące Rosjan). W sumie, w ocenie Banku Grecji, turyści mają zostawić 20 mld euro, a cała branża ma wytworzyć jedną piątą greckiego PKB.
Lotniska jakoś sobie radzą, gorzej z obsługą, według Izby Turystyki brakuje w tym sezonie co piątego pracownika, barierą są warunki pracy i brak noclegów. Na Paros, Mykonos, Santorini, Korfu i w wielu innych miejscach noclegów zabrakło także dla turystów. A z powodu skokowego wzrostu cen, przynajmniej o 20 proc., od promów po kwatery i utrzymanie, takie wakacje stały się dziś nieosiągalne dla greckiej klasy średniej, nad czym boleje dziennik „I Kathimerini”. Wielcy gracze w branży turystycznej z Niemiec, Francji i Szwecji chcą wydłużyć sezon, przynajmniej do połowy października. Wielki popyt może też nakręcić kolejne inwestycje, choć infrastruktura i tak już mocno trzeszczy. Nie da się dobudowywać bez końca, betonować, urządzać kolejnych basenów, środowisko tego nie wytrzyma. Ale póki trwa rekordowy sezon, wyraźnie nie ma klimatu, żeby się tym przejmować.