Litewski Donbas
Polacy na Litwie: kto tu jest prorosyjski? „Niech już przestaną mówić o tym Putinie!”
Pomnik żołnierzy radzieckich na antokolskim cmentarzu w Wilnie już dawno opakowany w czarny materiał i gotowy do wywózki. Litewski Rosyjski Teatr Dramatyczny na Pohulance od jeszcze dłuższego czasu przemianowany na Stary Teatr w Wilnie. Na zamku w Trokach, nad samym wejściem – ukraińska flaga. Wileńskie autobusy wyświetlają deklaracje miłości do Ukrainy na zmianę ze stacją docelową. Wielu litewskich Polaków nie może się w tym odnaleźć: do niedawna przecież mieli naprawdę wiele wspólnego z ruskim mirem.
Wileńszczyzna, a szczególnie duża część jej polskiej reprezentacji politycznej, długo była czymś w rodzaju „zagubionego ogniwa” pomiędzy mentalnością charakterystyczną dla polskiej populistycznej prawicy typu PiS (kościołkowość, tradycjonalizm, niechęć do zmian obyczajowych, do UE itd.) i ruskiego mira („u Łukaszenki jest porządek, nie to co u nas”, „Putin podnosi Rosję z kolan”, „Zachód za bardzo się tu panoszy”).
Ważni politycy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, jak np. wyrzucony nie tak dawno za prorosyjskie poglądy Zbigniew Jedziński, chętnie uczestniczyli w marszach upamiętniających radziecki Dzień Zwycięstwa nad faszyzmem, nosząc przy tym rosyjskie wstążki georgijewskie. I to długo po Majdanie, wojnie w Donbasie i aneksji Krymu, od kiedy ten dawny symbol rosyjskiego patriotyzmu przekuł się w symbol szowinizmu.
Dziś Akcja Wyborcza stara się odciąć od niechcianego dziedzictwa: naciska na to nie tylko proukraińskie Wilno, ale i pisowska Warszawa. W efekcie nawet Waldemar Tomaszewski, długoletni przywódca AWPL, współpracujący przecież dawniej w parlamencie z Rosjanami, głosował w litewskim Sejmie (ku zaskoczeniu wielu) za uznaniem Rosji za państwo terrorystyczne.
– AWPL naprawdę ma problem – uważa Aleksander Radczenko, wileński Polak i ważny miejscowy publicysta.