Bohater okazjonalny
Witalij Kim, gubernator legenda. Ukraina go pokochała, teraz ma pretensje
W gigantycznej bryle siedziby administracji obwodowej nadal straszy wielka dziura wybita przez rosyjską rakietę. W miejscu dziury jeszcze kilka miesięcy temu był gabinet Witalija Kima, legendarnego gubernatora obwodu mikołajowskiego.
Jego zuchowate filmiki z mediów społecznościowych, zagrzewające Ukraińców do walki i wyśmiewające Rosjan, wywindowały go na szczyt popularności w kraju. Ba, nawet do rankingów prezydenckich: po jego słynnej sesji zdjęciowej, w której – nie zważając na rosyjskie rakiety oraz wojska oblegające miasto – Kim siedzi sobie za biurkiem, trzymając na jego blacie nogi w kolorowych skarpetkach, brytyjski „The Times” ogłosił go potencjalnym następcą Wołodymyra Zełenskiego.
Po lutowej agresji Rosjan Ukraina pokochała Kima. „Dzień dobry, my z Ukrainy” – zaczynał swoje dość proste w formie i w treści komunikaty gubernator, w których dodawał otuchy rodakom i wzywał wroga do kapitulacji. I naprawdę podnosił ludzi na duchu. Mówiono, że razem z Zełenskim i prezydenckim doradcą Ołeksijem Arestowyczem niosą ukojenie znerwicowanym i przestraszonym Ukraińcom.
Nic dziwnego: w tamtych dniach każde słowo otuchy i każda manifestacja odwagi były na wagę złota. Szczególnie na frontowych pozycjach, a Mikołajów – długo oblegany przez Rosję i zagrożony odcięciem od reszty kraju – został przecież dość szybko spisany na straty.
Dziś Rosjanie są już daleko od Mikołajowa, aż za potężnym i trudnym do przekroczenia Dnieprem. Ustał regularny ostrzał. Wróciła mniej bojowa codzienność.
Zaspał do pracy
Gigantyczny, wyremontowany przed wojną plac Soborny, rozciągający się wielkim plackiem przed przedziurawionym budynkiem administracji, jest upiornie pusty. Nie ma tam nawet spacerowiczów i stojąca na środku niewielka budka z kawą wygląda mocno absurdalnie.