Brytania do usług
Pomożemy schować ci kasę, a potem ją wydać. Wlk. Brytania już nie chce być kamerdynerem świata
AGNIESZKA LICHNEROWICZ: Podczas wizyty w Londynie prezydent Wołodymyr Zełenski nazwał Wielką Brytanię „naszym najszczerszym sojusznikiem”. Jak do tego doszło, jak to możliwe, że Kijów tak postrzega rolę Londynu?
OLIVER BULLOUGH: To bardzo ciekawa manifestacja liczącego już dekady osobliwego brytyjskiego fenomenu. Wielka Brytania ma mianowicie dwie polityki zagraniczne. Działanie tej prodemokratycznej i prowolnościowej obserwujemy obecnie podczas operacji wsparcia dla Ukrainy.
Brytyjczycy są awangardą dyplomatycznej, szkoleniowej i militarnej pomocy dla Kijowa.
Równocześnie jednak Wielka Brytania od dawna prowadzi politykę prooligarchiczną, a w jej ramach pomaga ludziom, którzy wyniszczali Ukrainę. Gdy analizuje się naszą rolę w Ukrainie tylko w ciągu ostatniego roku – to rzeczywiście trzeba powiedzieć, że była świetna, ale gdy rozszerzy się perspektywę na ostatnie 20 lat – to ujawnia się absolutna katastrofa.
Jak Londyn przyczynił się do chorób Kijowa?
Oligarchowie są dobrzy w rabowaniu pieniędzy czy fałszowaniu wyborów, ale potrzebują pomocy, jeśli chodzi o integrowanie się z globalnym systemem finansowym. Wielka Brytania od dekad wspiera ich na tym polu. Jeśli ktoś zrabował rodakom masę pieniędzy w Ukrainie, Rosji, Kazachstanie, Nigerii czy Malezji – to przywozi je do Londynu, a my pomagamy te pieniądze schronić i wydać. Sami też dobrze na tym wychodzimy. Wszystko jest ukryte za retoryką o otwartych rynkach i globalizacji.
„Wielka Brytania wstąpiła na służbę u oligarchów, kleptokratów i kombinatorów” głosi podtytuł pana najnowszej książki „Kamerdyner świata”. Pisze pan o rajach podatkowych, usługach finansowych i tajemnicach bankowych, które pomagają superbogaczom i korporacjom „optymalizować podatki”, oligarchom omijać sankcje, a przestępcom prać brudne pieniądze.