Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zwycięstwo Sarkozy'ego jak tsunami

Wczorajsze wyniki przesądzają, że przewaga prawicy będzie znacząca. To paradoksalnie stawia Sarkozy'ego przed ścianą.

Francuski wyborczy festiwal trwa. Choć niedzielna pierwsza tura wyborów parlamentarnych pasjonuje mniej niż wybory prezydenckie, to gra ciągle toczy się o bardzo wysoką stawkę. Prezydent Sarkozy nie może bowiem przeprowadzić swych reform bez większości parlamentarnej.

Z jednej strony brak suspensu polega na tym, iż z góry wiadomo było, że nowy prezydent taką większość zdobędzie. Z drugiej zaś, najważniejsze pytanie, które wczoraj stawiali sobie Francuzi brzmiało (druga tura i definitywna odpowiedź za tydzień 17 czerwca), czy nie będzie to większość zbyt przytłaczająca dla opozycji. W obecnej sytuacji politycznej, w której bezwzględnie dominuje prezydencka prawica, może okazać się, że dla sprawnego przeprowadzenia politycznych planów nowego prezydenta najlepiej byłoby, by była ona jak najmniejsza.

Wstępne wyniki pierwszej tury ogłoszone w niedzielę o godzinie 20.00 potwierdzają przedwyborcze badania opinii społecznej, mówiące że przewaga prawicy we francuskim parlamencie przybierze rozmiary prawicowego tsunami (405-445 parlamentarzystów w parlamencie liczącym 577 miejsc).

Sarkozy ma więc bardzo dobrą passę i cieszy się zaufaniem wyraźnej większości społeczeństwa. To musi sprawiać mu wielką przyjemność. Jednak czy taki wynik wyborów w ostatecznym rozrachunku będzie nowemu prezydentowi na rękę?

I tak, i nie. Trudno spodziewać się, by namawiał swych ziomków do głosowania na opozycję. Ale Francja to kraj ludzi przekornych. Od kiedy generał de Gaulle stworzył V Republikę z jej instytucjami i większościowym systemem przeliczania głosów na miejsca w parlamencie, sprawowanie władzy prawie absolutnej opłacało się jedynie na krótko. Francuzi bowiem szybko nudzą się jej nadmiarem i potrafią błyskawicznie zmienić swoje preferencje polityczne.

Reklama