Świat

O słodki Neapolu

O słodki Neapolu. Zwycięstwo pariasów, pogardzanych przez bogatą część kraju. „To była ręka Diego!”

Na przesiąkniętym magią i mistycyzmem włoskim południu najbardziej liczą się, dające motywację do mierzenia się z przytłaczającą codziennością, duma i wiara. Na przesiąkniętym magią i mistycyzmem włoskim południu najbardziej liczą się, dające motywację do mierzenia się z przytłaczającą codziennością, duma i wiara. Rex Features / East News
Szaleństwo po zdobyciu piłkarskiego mistrzostwa Włoch przez drużynę z Neapolu znów przypomniało, że to jedyne latynoskie miasto poza Ameryką Łacińską.
Boski Diego podbił serca neapolitańczyków dając im, po raz pierwszy w historii, w 1987 i potem ponownie w 1990 r., wymarzone mistrzostwo Włoch.Guglielmo Mangiapane / Reuters/Forum Boski Diego podbił serca neapolitańczyków dając im, po raz pierwszy w historii, w 1987 i potem ponownie w 1990 r., wymarzone mistrzostwo Włoch.

Choć sezon najwyższej włoskiej ligi jeszcze się nie skończył, „zwycięski remis” z Udinese 4 maja zapewnił już drużynie Napoli scudetto, czyli „małą tarczę” mistrza Włoch. Karnawał radości rodem z samego Rio rozpoczął się już na stadionie w Udine, gdzie kibice z południa szturmem wdarli się na murawę. Równocześnie wybuchła prawdziwie latynoska fiesta na neapolitańskim Stadio Maradona, połączonym z Udine za pośrednictwem telebimów, i w całym regionie Kampanii.

Przystrojony na tę okazję w biało-błękitne barwy klubowe Neapol „znalazł się w raju”, jak pisały nazajutrz gazety. Nawet podczas nabożeństw w kościołach niosły się słowa hymnu ukochanej drużyny: „Naprzód, Napoli! Jesteś wszystkim, czego mi trzeba!”. Bywało, że opiewany w pieśni „cały błękitny sztandar, który przypomina niebo, morze i to miasto” wywieszały w oknach także żeńskie klasztory. Rzewnymi łzami płakali ze szczęścia osobnicy o wyglądzie klasycznych macho. I jak tu nie brać na poważnie słów Maurizio De Giovanniego, że „Neapol to jedyne latynoskie miasto poza Ameryką Łacińską”?

Mistrzostwo „cudzoziemców”

Scudetto dla Napoli to historia, która przywraca wiarę w magię tego sportu. Mowa bowiem o drużynie, która – po zdobyciu dwóch tytułów mistrzowskich w czasach „boskiego” Diego Maradony (do dziś ma w mieście liczne portrety i kapliczki) w 2004 r. zbankrutowała i o mało co nie zniknęła z piłkarskiej mapy Włoch. Reaktywowany zaraz potem przez producenta filmowego Aurelia De Laurentiisa klub musiał zaczynać swoją nową historię w niższych ligach.

Związany rodzinnie z Neapolem De Laurentiis połączył sentyment z biznesowym pragmatyzmem zaczerpniętym od Silvio Berlusconiego (wówczas właściciela AC Milan) oraz rodziny Agnellich (Juventus Turyn).

Polityka 21.2023 (3414) z dnia 16.05.2023; Świat; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "O słodki Neapolu"
Reklama