Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Grecja: centroprawica wygrywa, ale wybory trzeba powtórzyć. Unię zaboli głowa

Premier Grecji Kyriakos Mitsotakis Premier Grecji Kyriakos Mitsotakis Louiza Vradi / Reuters / Forum
Nowa Demokracja premiera Kyriakosa Mitsotakisa zdobyła 40,8 proc. głosów w niedzielnych wyborach. To więcej, niż dawały jej sondaże, ale za mało, żeby rządzić samodzielnie. Grecję na początku czerwca czeka powtórka.

Jeszcze w niedzielę wieczorem wydawało się, że Mitsotakis zgarnie całą pulę. Szacunkowe wyniki wskazywały, że Nowa Demokracja ma spore szanse zdobyć dość mandatów, by stworzyć rząd bez partnerów koalicyjnych. Piątkowe badania opinii dawały partii 38 proc., przy 29 proc. poparcia dla jej największego rywala, lewicowej Syrizy Alexisa Tsiprasa. Ostatecznie rządzącej Grecją od 2019 r. formacji udało się zgromadzić niecałe 41 proc. głosów, co przełożyło się na 145 mandatów. O sześć za mało, by stworzyć jednopartyjny rząd – i o 13 mniej niż w poprzedniej kadencji.

Grecki węzeł gordyjski

Mimo to wynik Nowej Demokracji można uznać za sukces, biorąc pod uwagę cały szereg problemów, z którymi Grecja borykała się w ostatnich latach. Do recesji wywołanej pandemią, zastoju turystycznego i skandali korupcyjnych doszły tematy związane z migracją, bezpieczeństwem, klimatem i nielegalnym podsłuchiwaniem dziennikarzy. To na te ostatnie kwestie wskazywał w kampanii Tsipras, były premier, bohater sporów z Berlinem i Brukselą w czasie wielkiego kryzysu gospodarczego w Grecji w latach 2014–16. Zagraniczne media spodziewały się znacznie lepszego wyniku lewicy, również z powodu rosnącej inflacji (na koniec 2022 r. wynosiła prawie 10 proc.) i coraz wyższych kosztów życia.

Mitsotakis dowiózł do mety zwycięstwo głównie z powodu obietnicy zaostrzenia polityki migracyjnej. To za jego rządów Ateny przymusiły Unię Europejską do zwiększenia wydatków na tymczasowe obozy dla uchodźców i centra obsługi azylantów. Moria, obóz na wyspie Lesbos, dowód niezdolności wspólnoty do poradzenia sobie z wyzwaniami ruchu migracyjnego, zamieniła się w ściśle regulowane, otoczone drutem kolczastym centrum procesowania aplikacji o azyl. Znacząco spadła też liczba migrantów trafiających do Grecji bez wymaganych dokumentów, choć stało się to przede wszystkim z powodu pushbacków i muru wzdłuż granicy z Turcją. Migranci wprawdzie nadal przedostają się do Grecji, a ich warunki bytowe są katastrofalne. Jak podaje UNHCR, pod koniec ubiegłego roku w Grecji przebywało ponad 86 tys. osób ubiegających się o status uchodźcy. Wiele z nich dociera do dużych miast, koczuje na ulicach, nie ma stałego zatrudnienia. Rząd Mitsotakisa konsekwentnie odmawia zajęcia się tym problemem, powtarzając, że ludzie ci trafili tu nielegalnie, więc nie powinno się na nich marnować publicznych pieniędzy.

W relacji z wyborów europejska odsłona portalu „Politico” zauważa, że obietnice Mitsotakisa są tyleż efektowne, co mało precyzyjne. Nie wiadomo np., kto miałby zapłacić za wzmocnienie i podwyższenie muru granicznego. Premier – w typowo populistycznym stylu – obiecuje, że pozyska środki z UE, jednak w Brukseli nie ma co do tego konsensusu. Liderowi Nowej Demokracji to jednak nie przeszkadza. Regularnie przypomina, że liczba migrantów spadła o 90 proc. w porównaniu z kryzysem z 2015 r., rzuca też bon moty o tym, że „greckie granice muszą być chronione wszędzie, przede wszystkim na morzu”. Chwali się prognozowanym wzrostem gospodarczym, który Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje na poziomie 2,2 proc. PKB w 2023 r., czyli dwa razy więcej, niż wynosi średnia dla strefy euro.

Potwierdza się zatem, że jeśli tylko migracja jest ważnym tematem kampanijnym, najwięcej kapitału zbije na niej ten z graczy, który zaproponuje konkretne (nawet jeśli nierealistyczne) rozwiązania. Gdy w Grecji o migracji mówili wszyscy, również trzecie w wyborach (11,6 proc.) socjalistyczne ugrupowanie PASOK-KINAL, wygrywa ten, kto ten węzeł gordyjski chce po prostu przeciąć.

Czytaj też: Nielegalni imigranci: palący problem Europy

I greckie Watergate

Mitsotakisa nie zatopiły też afery, które w innych krajach byłyby śmiertelne dla partii sprawującej władzę. Katastrofa kolejowa z 28 lutego, w której zginęło 57 osób, odsłoniła skalę niedofinansowania publicznej infrastruktury. Setki tysięcy Greków wyszły na ulice demonstrować przeciw polityce oszczędności, ale też aroganckiej postawie rządu, który – nie pierwszy raz – odmawia płacenia jakichkolwiek odszkodowań ofiarom wypadków z udziałem państwowych środków transportu.

Głośna była też afera związana z podsłuchiwaniem dziennikarzy, w tym greckich korespondentów mediów zagranicznych, oraz lidera PASOK-KINAL Nikosa Androulakisa, gdy był eurodeputowanym. Oprogramowanie szpiegujące było zainstalowane na jego smartfonie przez trzy miesiące w 2021 r., a inwigilację prowadził wywiad cywilny. Mitsotakis bronił się, twierdząc, że nie miał o niczym pojęcia. Usunął ze stanowiska m.in. szefa swojego gabinetu i dyrektora agencji wywiadowczej EYP. Syriza i PASOK-KINAL żądały dymisji lidera rządu, nazywały skandal „greckim Watergate”. Ale afera okazała się znacznie głośniejsza za granicą i w zgodnej opinii komentatorów nie przełożyła się na wyniki wyborów.

Mimo nadspodziewanie dobrego rezultatu Nowa Demokracja nie chce szukać partnera do koalicji. Mitsotakis skazuje obywateli na powtórkę, najpewniej już na początku czerwca. Ordynacja wyborcza w Grecji przewiduje w takim scenariuszu nieco inne zasady przekładania głosów na mandaty, dając zwycięzcy nawet 50-mandatową premię. Wszystko wskazuje na to, że centroprawica utrzyma władzę, zwłaszcza że lewica pozostaje w defensywie. Martwi też wciąż więcej niż marginalne (3 proc.) poparcie dla neonazistowskiej partii Złoty Świt oraz coraz bardziej antyimigranckie nastroje w społeczeństwie. Polityczna przyszłość Aten będzie kolejnym źródłem bólu głowy dla Unii.

Czytaj też: Pegasus to narzędzie autokratów na świecie. PiS znalazł się wśród nich

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną