Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

465. dzień wojny w Ukrainie. Wojna jest na zasoby, ale rozgrywa się w ludzkich umysłach. Jak wygrać z Rosją na wyniszczenie?

Ukraiński żołnierz chroniący się przed rosyjskim ostrzałem w okopie, na kierunku Bachmutu, 22 marca 2023 r. Ukraiński żołnierz chroniący się przed rosyjskim ostrzałem w okopie, na kierunku Bachmutu, 22 marca 2023 r. Diego Herrera Carcedo / Forum
Rosja narzuciła Ukrainie i Zachodowi wojnę na wyniszczenie. Taką wojnę jest z nią wygrać niezwykle trudno. Dlatego nie można ulec i zgodzić się na tę linię strategiczną. Trzeba narzucić Rosji wojnę manewrową.

Kolejną noc Rosjanie atakowali Kijów pociskami manewrującymi Ch-101 odpalanymi z bombowców strategicznych oraz irańskimi dronami Shahed. Ponownie silna kijowska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła niemal wszystkie pociski, nikt nie zginął tym razem, choć w przededniu Dnia Dziecka zabito w Kijowie 9-letnią dziewczynkę i jej matkę.

Na frontach natomiast wciąż trwa stagnacja, Rosjanie atakują pod Kupiańskiem, Kreminną, na flankach Bachmutu i pod Donieckiem, ale te ataki są słabe, więc wszystkie odparto, kładąc trupem nieco rosyjskich żołnierzy.

Na południu trwa ostrzał rosyjskich tyłów, dziś w nocy seria wybuchów targnęła portem w Berdiańsku. Jest to także element izolowania przyszłego rejonu kontrofensywy, jako że przez port w Berdiańsku przepływa część zaopatrzenia dla rosyjskich wojsk w tym rejonie. Z pewnością porażono też i inne cele na rosyjskich tyłach, ale Ukraińcy się tym nie chwalą, a Rosjanie często też milczą.

Ogólnie działania bojowe zaczynają przybierać formę wojny na wyniszczenie, nazywanej też wojną na wyczerpanie – do którego dopuścić nie można. Dlatego właśnie z taką niecierpliwością czekamy na ukraiński kontratak.

Marek Świerczyński: Ukraińska kontrofensywa. Kolejnej takiej szansy może nie być

.Karolina Żelazińska/Polityka.

Wojna na wyniszczenie

Wszyscy dobrze wiemy, jak zakończyła się II wojna światowa w Europie. Alianci wtargnęli na niemieckie ziemie z kilku różnych kierunków, zajmując większą część terytorium III Rzeszy. Jednocześnie sowieckie wojska wkroczyły do Berlina, a niemieckie władze upadły, Hitler i Goebbels popełnili samobójstwo, a większość pozostałych została schwytana. Tylko tak można było zakończyć tę wojnę i był to sposób „manewrowy”.

Z Japonią było nieco inaczej. Oczywiście wszyscy mówią o dwóch bombach atomowych, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Odruchowo mówimy, że oba jądrowe kataklizmy ostatecznie przekonały Japończyków do kapitulacji. Co znaczy „ostatecznie przekonały”? A mniej więcej to, że Japończycy już wcześniej się wahali, czy dalszy opór ma sens. Byli już w zasadzie o tym przekonani, choć jeszcze nie ostatecznie.

Japonia padła częściowo ofiarą wojny na wyniszczenie. Częściowo, bo nie wyczerpano zasobów Japonii, lecz ją od nich izolowano, odcięto do nich dostęp. Dokonały tego amerykańskie okręty podwodne i lotnictwo morskie, a ponadto zajęto wiele ważnych wysp, odcinając szlaki komunikacyjne do rejonów, skąd czerpano surowce. Dzieła zniszczenia dopełniły strategiczne bombowce, które zwykłymi bombami (burzącymi i zapalającymi) obróciły japoński przemysł w perzynę. Latem 1945 r. Japonia nie miała już czym walczyć. Oba atomowe ataki były tylko wisienką na torcie, a ich główny cel to pokazać Sowietom, co ma Ameryka, żeby im do głowy nie przyszło pchnąć swoje czołgi do samej Hiszpanii.

Czytaj także: Próby przyspieszenia kapitulacji Japonii. Hiroszimy mogło nie być?

O wiele mniej osób pamięta, jak skończyła się I wojna światowa. Wtedy zwycięskie armie nie wkroczyły ani do Berlina, ani do Wiednia czy do Stambułu (Ankara jest stolicą Turcji od 1923 r.). Szczerze mówiąc, to większość frontów I wojny światowej była dość statyczna, choć na froncie wschodnim były pewne działania manewrowe. W takim razie, dlaczego w ogóle podpisano jakieś zawieszenie broni (11 listopada 1918 r.), a następnie przyjęto wersalskie porozumienie pokojowe w 1919 r.? Właśnie dlatego, że I wojna rozstrzygnęła się jako konflikt na wyniszczenie. Najpierw nie wytrzymała carska Rosja, a jej władze zostały obalone w dwóch kolejnych rewolucjach, lutowej i październikowej w 1917 r. Rosja podpisała bardzo niekorzystny dla siebie pokój brzeski w marcu 1918 r., by móc zająć się sobą – to był początek wojny domowej w późniejszym ZSRR. Niemcy też nie wytrzymały, 9 listopada obalono cesarza, a dwa dni później dla uniknięcia losów Rosji podpisano zawieszenie broni. Niemal równocześnie rozpadły się Austro-Węgry.

W wymienionych państwach nie wytrzymali ludzie. Pogłębiający się kryzys gospodarczy został wywołany m.in. tym, że nie miał kto uprawiać ziemi i podstawowe produkty żywnościowe stały się deficytowe, nie mówiąc już o samych finansowych kosztach wojny. Kiedy siły przeciwników są w równowadze, dochodzi czasem do niechcianej wojny na wyniszczenie, ale niekiedy państwa uciekają się do tego sposobu świadomie i z rozmysłem. Choć raczej nie zdarza się, by taki typ wojny był wybierany jako pierwsza opcja, z reguły jest to efekt niepowodzenia wojny manewrowej i impasu. Tak było w I wojnie światowej, kiedy do końca próbowano podjąć działania manewrowe, ale się nie udało. Już w wojnie irańsko-irackiej (1981–88), kiedy taki impas frontowej równowagi nastąpił, oba państwa podjęły świadomie tę linię strategiczną. Chodziło zatem o to, by wykończyć drugą stronę ekonomicznie i zarówno Iran, jak i Irak posunęły się do atakowania wypływających z Zatoki Perskiej tankowców, niezależnie od bandery, tylko dlatego że wypływały one z portu przeciwnika. W ten sposób chciały zatrzymać przynoszący im znaczące dochody eksport ropy naftowej. Skończyło się kompromisowym pokojem, który nikogo nie zadowolił, a oba państwa wyszły z tej wojny mocno osłabione.

Rosjanie nareszcie odczuli wojnę. Czy Ukraińcy skutecznie wykorzystają F-16?

Zupełnie inaczej zakończyła się natomiast zimna wojna, która chociaż nie była prawdziwą wojną, to jednak stała się długotrwałą konfrontacją na wyniszczenie przeciwnika. I tej nie wytrzymał ZSRR, został „zazbrojony na śmierć”, chcąc za wszelką cenę zachować militarną przewagę nad Zachodem i mając kompletnie niewydolną gospodarkę. To zmaganie na wyniszczenie, choć może nie prawdziwa wojna, zostało przez państwa Zachodu podjęte świadomie i z rozmysłem, jakkolwiek efekt w postaci nagłego upadku ZSRR zaskoczył wszystkich.

Wojna jest na zasoby, ale rozgrywa się w ludzkich umysłach

Warto zwrócić uwagę, że te wojny prowadzone na wyniszczenie nie kończą się tym, że wojsko poddaje się, bo nie ma czym strzelać, a czołgi nie mają paliwa. One się kończą, bo ludzie nie wytrzymują ciężaru psychicznego i trudów, jakie muszą ponosić w imię odległego zwycięstwa. Działa specyficzna bariera psychologiczna, bowiem fronty wojny nie przynoszą rozstrzygnięcia, tkwią w miejscu, a rodziny wciąż otrzymują doniesienia o śmierci bliskich. Wyją alarmy przeciwlotnicze, zaczyna ruszać inflacja, o niektóre produkty i dobra jest coraz trudniej, gospodarka pada coraz bardziej i ludzie to odczuwają.

W pewnym momencie zaczyna się narzekanie, później utyskiwania, aż w końcu jawny opór wobec władzy. W końcu następuje jakiś przełom, wybór całkowicie odmiennej opcji politycznej w demokracji, a w ustrojach autorytarnych czy totalitarnych – zamach, przewrót lub rewolucja.

Czytaj także: Jak tak dalej pójdzie, moskwiczanie spędzą noc na stacjach metra

Wojna na wyniszczenie toczona jest bowiem na wyczerpanie wymiernych zasobów: surowców produkcyjnych, amunicji i sprzętu, których moce produkcyjne są określone i nie wystarczają do pokrycia strat, surowców energetycznych itp. Ale wygrywa się je przez wyczerpanie niematerialnych, kompletnie niemierzalnych zasobów moralnych – wytrzymałości, woli walki, gotowości do ponoszenia wyrzeczeń. Tak wojska, jak i cywili na tyłach. A zatem, żeby wygrać wojnę na wyniszczenie, trzeba na te morale dodatkowo oddziaływać. Jak? Przez wojnę informacyjną oczywiście. Dzisiejsze społeczeństwa są wyjątkowo podatne na manipulację i dezinformację. Człowiek bombardowany zewsząd mnóstwem informacji staje się bezkrytyczny, bezmyślny. Nie ma bowiem czasu na analizy i refleksje, a zatem oducza się ich. Dlatego tak łatwo wodzić nas za nos, a szczególnie stanowiące większość (i większość wyborców) niższe, niewykształcone warstwy społeczne. I właśnie na tym trzeba zagrać. Okazuje się, że czasem mem może być skuteczniejszy od czołgu.

.Polityka.

Rosji wojna na wyniszczenie

Rosja została wpędzona w wojnę na wyniszczenie w wyniku niepowodzeń wcześniejszych działań, o czym już pisaliśmy. Ale Moskwa nie zmartwiła się. W ogóle nie ma zamiaru się wycofać. Doskonale wie, że wojnę na wyniszczenie ma po prostu szansę wygrać.

Tu właśnie pojawia się ten paradoks klasycznej wojny na wyczerpanie. Ukraina ma bowiem silne wsparcie Zachodu i może liczyć na zasoby takich potęg jak USA, Wielka Brytania, Niemcy, Francja czy inne państwa z tego kręgu. A Rosja jest osamotniona, nękana sankcjami, które – choć nauczyła się je skutecznie omijać – stopniowo powodują jej gospodarczą zapaść. Niemniej gospodarka Rosji jest siermiężna, niewydolna, trawiona korupcją i nepotyzmem. Jak więc może jej wystarczyć zasobów (surowcowych, produkcyjnych, technologicznych), a na Zachodzie mogą one zostać wyczerpane? Przecież to niemożliwe!

Czytaj także: Tak Rosja skubie NATO: trzy przykłady. To problem, który przespaliśmy

Oczywiście, że nie. Ale zasoby moralne społeczeństwa to całkiem inna sprawa. Rosjanie będą cierpliwie znosić wszelkie niedogodności, bo cała rosyjska prowincja żyje jak za króla Ćwieczka, byle jak, w podłych warunkach. Co jeszcze może im się pogorszyć? Poza tym ludzie w Rosji są odpowiednio wytresowani. System edukacji działa źle, choć niektóre wyższe uczelnie wciąż trzymają jaki taki poziom, jednak przeważająca większość ludzi daje się łatwo wodzić za nos głupawą propagandą, przekonywać się kompletnie nielogicznymi argumentami. Ponadto rosyjska przestrzeń informacyjna jest w znacznym stopniu zamknięta dla mediów zewnętrznych.

Co innego na Zachodzie, tutaj można śmiało sączyć propagandę, jest wszak wolność słowa. Niestety, wielu ludzi w państwach zachodnich też nie grzeszy szczególnym upodobaniem do myślenia i propaganda rosyjska może sobie hulać w najlepsze, czyniąc spore spustoszenia w ludzkich umysłach. W takiej Polsce np. prorosyjska propaganda raczej nie działa, ale też nie musi. Wystarczy, że działa antyukraińska. Znamienne jest choćby to, że nasze media społecznościowe pełne są Wołynia, a o Katyniu jakoś zapomniały. Katyń nikogo nie bulwersuje, nie oburza, nie wywołuje specjalnych emocji. A wystarczy tych piszących o Wołyniu zapytać o jakiekolwiek tamtejsze miasto albo nazwy wsi, w których doszło do największych tragedii, czy nawet okres, kiedy to się rozegrało. Oczywiście odpowiedzi nikt nie zna, Wołyń to Wołyń, ma dzielić, po co drążyć?

Niestety, jeśli dopuścimy do długotrwałej wojny na wyczerpanie w Ukrainie, to dla nas źle to się skończy. Bo zachodnie społeczeństwa nie są na taką wojnę gotowe zapewne nawet w zakresie obrony własnych granic, a co dopiero pośredniej obrony Europy na tak odległych rubieżach. Jeśli ta wojna będzie się przeciągać, społeczeństwa zachodnie wymuszą na swoich władzach zaprzestanie lub drastyczne ograniczenie pomocy dla Ukrainy. Rosjanie to wiedzą i na to czekają. Starają się też złamać wolę walki samych Ukraińców, uporczywie atakując Kijów. To nic, że niemal wszystkie pociski są zestrzeliwane. Ale mieszkańcy Kijowa biegają po nocach do schronów i jest to coraz bardziej uciążliwe, psychicznie obciążające.

Dlatego jedyną szansą Ukrainy jest skuteczna kontrofensywa. Udana, taka, w wyniku której zacznie dalej spychać Rosjan z zajętych terenów. Trzeba przełamać rosyjską obronę i zacząć odzyskiwać okupowane przez Rosję tereny.

Czytaj także: Widać przymiarki do ukraińskiej kontrofensywy. Pierwszy etap się zaczął

Książka „Wojna w Ukrainie” Michała i Jacka Fiszerów do kupienia na Sklep.polityka.pl. Autorzy omawiają w niej wydarzenia, jakie doprowadziły do tego konfliktu, opisują jego tło oraz przebieg, na ile jest obecnie znany. Jest bowiem sprawą oczywistą, że co do wielu zdarzeń, bitew i epizodów wiedza jest na razie fragmentaryczna, niedokładna, nie do końca zweryfikowana, wszak wojna trwa. Na ile jednak było to możliwe, zebrano wszelkie dostępne informacje z wiarygodnych źródeł, tworząc pewne kompendium wojny do końca września 2022 r.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną