Śmieszno i straszno
Jewgienij Prigożyn – od kreatury do karykatury. Jest śmieszno i straszno
Władimir Putin-dyktator żyje i ma się chyba całkiem nieźle. Właśnie wystąpił na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy wraz z przywódcami Indii i Chin. Prigożyn-buntownik również żyje, oddano mu nawet najemników i skonfiskowany na chwilę majątek. Szojgu-cel buntowników wygląda na całkiem żywego, choć siedzi nieco posmutniały na naradach wojennych na Kremlu.
Wdowy po zabitych w czasie buntu pilotach – opłacone. Służby specjalne – na posterunku, choć nie wiadomo do końca, kogo strzegą. Armia rosyjska – wykrwawia się na froncie w Ukrainie. Ukraińcy nacierają i wciąż próbują znaleźć słabe punkty obrony Rosjan. Na wschodzie bez zmian, choć cała sytuacja z Prigożynem wydawała się przez moment szansą na strategiczne załamanie Rosji.
Bunt niewzorcowy
Kiedy trwał jeszcze marsz kolumny autobusów i ciężarówek wiozących czołgi Wagnera na Moskwę, świat gorączkowo przypominał sobie poprzednie rosyjskie rebelie i zastanawiał się, czy na naszych oczach właśnie odbywa się ich powtórka. Wizja była ponętna: Prigożyn obala Putina, rozpoczyna się walka o władzę, Rosja się rozpada! Ukraina wyczarowuje skądś pięć brygad pancernych, które przełamują linie obronne Rosjan w Zaporożu i Donbasie. Koniec wojny, Krym odbity, armia w rozsypce. Piękny chaos.
Działanie Prigożyna wydawało się odtwarzać rosyjski model buntu przeciw carowi – albo w obronie cara. W historii tego kraju wojna kilkukrotnie stwarzała już zagrożenie dla systemu władzy opartego na równowadze między ludem, carem i bojarami (czyli elitami pieniędzy i wojska). Jeśli lud czuje, że wojna nie przynosi spodziewanych efektów, może się zbuntować przeciwko błędnym decyzjom cara. Tak było w 1905 i w 1917 r., podczas wojen z Japonią i później z Niemcami.
Elity z reguły chcą się pod taki gniew ludu podłączyć, by zachować swoją pozycję i majątki.