Aktorzy w fabryce snów przystąpili do trwającego od maja strajku scenarzystów. Wspólna akcja paraliżuje produkcję filmów i seriali telewizyjnych. Przyczyną sporu są cięcia kosztów zainicjowane przez wytwórnie po spadku dochodów wskutek pandemii, m.in. redukcje liczby autorów scenariuszy oraz nowe technologie produkcji i dystrybucji filmów. Streaming, dzięki któremu można je oglądać na życzenie, pozbawił tantiem ich twórców, którzy domagają się gwarancji stałych dochodów. Studia filmowe zaoferowały umiarkowane podwyżki, ale WAG (związek scenarzystów) i SAG-AFTRA (gildia aktorów) żądają więcej.
Drugą kością niezgody jest coraz szersze korzystanie przez producentów z usług sztucznej inteligencji (AI). Zagraża ona dziś głównie scenarzystom, którzy wymyślają fabuły dla seriali oparte na prawdziwych historiach, a jeśli fikcyjne, to według utartych schematów, co dla AI nie wydaje się zbyt trudne. Aktorzy jednak również mają powody, żeby się obawiać – w niektórych serialach zaczęły już grać ich awatary, a wytwórnie domagają się zgody SAG, by po zeskanowaniu twarzy aktorów drugiego planu, za jednorazową opłatę, można było używać ich podobizn bez ich kolejnej zgody i bez wynagrodzenia. Rzeczywistość naśladuje więc mroczne wizje z futurystycznego serialu „Black Mirror” o złowrogich konsekwencjach AI i innych najnowszych technologii. Brad Pitt, Tom Cruise czy Jennifer Lawrence mogą chyba na razie spać spokojnie, ale gwiazdy walczą o swych mniej znanych kolegów i statystów, którzy mogą znaleźć się na bruku.
Mimo strajku w domowych telewizorach nieprędko zabraknie seriali oferowanych na platformach streamingowych, a w kinach starczy filmów, wcześniej zrealizowanych i czekających na dystrybucję. Strajkujący aktorzy odmawiają jednak także udzielania wywiadów na temat nowych filmów, udziału w ich premierach, na festiwalach filmowych i ceremoniach rozdawania nagród, co uniemożliwi promocję, od której zależy komercyjny sukces filmów.