W zeszłym tygodniu londyński sąd uniewinnił Kevina Spaceya, dwukrotnego zdobywcę Oscarów i gwiazdę słynnego serialu „House of Cards”, i uwolnił od dziewięciu zarzutów przestępstw seksualnych wobec czterech mężczyzn w latach 2004–13, gdy amerykański aktor był dyrektorem londyńskiego teatru Old Vic. Oskarżenia dotyczyły m.in. chwytania za krocze i seksu oralnego bez zgody powoda. Po wyroku i procesie, który trwał cztery tygodnie, 64-letni aktor nie krył wzruszenia i zapowiedział powrót do aktorstwa. Spacey już drugi raz został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. W 2022 r. wyszedł wolny z nowojorskiego sądu po sprawie, od której rozpoczęła się seria obyczajowych oskarżeń pod jego adresem. Chodziło o zarzut seksualnego wykorzystania 16-letniego wówczas Anthony’ego Rappa (Spacey miał wtedy 26 lat).
Oskarżenia ze strony Rappa, które wypłynęły jesienią 2017 r., wpisały się w apogeum kampanii #MeToo, gdy nie było w zasadzie tygodnia bez ujawniania podejrzeń wobec kolejnych znanych mężczyzn, m.in. słynnego hollywoodzkiego producenta Harveya Weinsteina (skazany, odsiaduje karę 23 lat więzienia).
Jeśli chodzi o Kevina Spaceya, który już po pierwszych oskarżeniach – tych formalnych i nieformalnych było w sumie 30 – przyznał, że jest homoseksualistą, zarzuty były jednak słabe. W jednym przypadku aktor udowodnił, że był w konsensualnym związku z powodem. W innym – że jego napaść na powoda w samochodzie nie mogła mieć miejsca, bo w ogóle nie doszło do okoliczności, w których miała się wydarzyć (tu świadkiem obrony był Elton John). W procesie kluczowe okazało się obszerne archiwum, w którym aktor od dekad przechowuje m.in. wszystkie rachunki i swoje stare telefony.
„Wszystko to za 10 lat będzie bez znaczenia – powiedział Spacey w wywiadzie dla „Die Zeit” na kilka tygodni przed lipcowym wyrokiem uniewinniającym.