„Polityka” prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

577. dzień wojny. Krym pod ukraińskim ogniem. Gdzie jest rosyjska obrona przeciwlotnicza?

Widok z drona rzekomo pokazujący zniszczenie rosyjskiego systemu przeciwlotniczego dalekiego zasięgu w pobliżu Ołeniwki, 23 sierpnia 2023 r. Widok z drona rzekomo pokazujący zniszczenie rosyjskiego systemu przeciwlotniczego dalekiego zasięgu w pobliżu Ołeniwki, 23 sierpnia 2023 r. Główny Zarząd Wywiadu Ukrainy / Reuters / Forum
W ostatnim okresie nasiliły się ukraińskie ataki na okupowany Krym, a dokładnie na rosyjskie obiekty wojskowe na półwyspie. Wspomniane uderzenia idą w kierunku sparaliżowania Floty Czarnomorskiej. A co dalej?
.Karolina Żelazińska/Polityka .
.Polityka .

Zacznijmy od ostatniego ataku z 21 września na budynek Dowództwa Floty Czarnomorskiej. Od razu wyjaśnijmy: jest to miejsce pracy sztabu i samego ścisłego dowództwa. Nie należy go mylić z podziemnym, umocnionym stanowiskiem dowodzenia znajdującym się w miejscowości Wierchnosadowe, gdzie przebywa dyżurna zmiana bojowa – 24 godz. na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku (system takich dyżurów w wojsku określa się jako 7/24/365).

W Polsce też tak jest, mamy np. Inspektorat (niegdyś dowództwo) Sił Powietrznych przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie, niedaleko Pomnika Lotników w nowoczesnym budynku zbudowanym w czasach słusznie minionych dla dowództwa Wojsk Obrony Powietrznej Kraju. Natomiast podziemne stanowisko dowodzenia siłami powietrznymi, znane jako Centrum Operacji Powietrznych, ulokowane jest w Pyrach, na południowym skraju stolicy. Zbudowano je również w czasach słusznie minionych, znajdowała się tam komórka łącznikowa sowieckich wojsk Protiwowozdusznoj Obrony Strany (PWOS), więc Rosjanie dobrze znają lokalizację, a nawet rozkład pomieszczeń.

Czytaj także: Trwa niewidzialna walka. To jedyne, co działa w rosyjskiej machinie

Dowodzenie i zarządzanie tak dużą formacją, jaką jest Flota Czarnomorska, które w warunkach pokojowych odbywa się w komfortowych warunkach biurowych z sekretarkami parzącymi kawę i adiutantami opędzającymi się od interesantów (nawet w sojuszniczym dowództwie lotniczym AIRCENT swego czasu skrót NATO tłumaczono jako „Not After Two O’clock”), na wypadek wojny powinno być przeniesione do podziemnego stanowiska dowodzenia. Warunki pracy nie są w takim miejscu już tak komfortowe, ale jest znacznie bezpieczniej. Przez cały czas funkcjonuje w nim bojowa zmiana dyżurna z oficerem operacyjnym dowództwa floty oraz podległymi mu oficerami kierowania bieżącymi operacjami. Teraz jednak powinny tam trafić też służby rozpoznania, planowania operacyjnego, logistyczne, łączności, a nawet dział personalny odpowiadający za uzupełnienia stanów. W głównym budynku powinny zostać co najwyżej mniej ważne komórki administracyjne, finansówka i mundurówka (ich w żadnej armii nie szkoda), czy sekcja historyczna floty.

Mało tego, poza głównym umocnionym stanowiskiem dowodzenia na tym szczeblu powinno być też zapasowe stanowisko dowodzenia. I we Flocie Czarnomorskiej takie zbudowano. Był to słynny potężny „obiekt 221” o nazwie kodowej „Nora”, wzniesiony 4 km od Bałakławy (gdzie w czasie wojny krymskiej doszło do słynnej szarży lekkiej brygady). Budowę rozpoczęto w 1977 r. i trwała ona aż 15 lat. Kiedy ją wreszcie ukończono w 1992 r., rozpadł się ZSRR… Teraz potężne betonowe forty służą jako atrakcja turystyczna, niewykorzystana nigdy zgodnie z przeznaczeniem. Ale jeśli Rosja szykowała się do wojny, to trzeba było ten obiekt posprzątać, wyposażyć, podciągnąć zasilanie i łączność – byłoby jak znalazł.

Zamiast tego siedzą sobie panowie admirałowie i komandorzy w zabytkowym budynku w Sewastopolu, piją kawę i urzędują w jasnych gabinetach, jakby żadnej wojny nie było. A tu nagle „bum”! Trzy storm shadowy zniszczyły czoło i wschodnie skrzydło budynku w kształcie odwróconej litery „U”.

Początkowo pojawiły się doniesienia, że w ataku zginął adm. Wiktor Sokołow, dowódca Floty Czarnomorskiej od sierpnia 2022 r., kiedy to wylano poprzedniego dowódcę Floty Czarnomorskiej, adm. Igora Osipowa. Zapewne po zakończeniu śledztwa w sprawie utraty krążownika „Moskwa”, co było kompletnym blamażem Floty Czarnomorskiej. Warto przypomnieć, że dzielni marynarze tej floty utopili już drugą „Moskwę”. Pierwszy był duży niszczyciel „Moskwa”, który zatonął 26 czerwca 1941 r. trafiony przez rumuńską baterię artylerii nadbrzeżnej po bezsensownym ostrzale Konstancy, w której poza domami mieszkalnymi i tak nic nie zniszczono.

Czytaj także: Ukraina nie ma floty, a niszczy rosyjskie okręty. Krążą już o tym dowcipy

Tymczasem śmierć admirała nie została jak dotąd potwierdzona. Okazało się natomiast, że pociski trafiły w budynek dowództwa floty w Sewastopolu, gdy trwała tam narada. Jak się bowiem okazało, co potwierdziła też strona rosyjska, ciężko ranni zostali dowódca Południowego Zgrupowania Wojsk Rosji (a jednocześnie zastępca dowódcy Południowego Okręgu Wojskowego) gen. płk Aleksandr Romanczuk i szef sztabu Południowego Zgrupowania Wojsk gen. por. Oleg Cekow. Stan pierwszego jest określany jako bardzo poważny, zaś drugi jest wciąż nieprzytomny. Gen. por. Olega Mussowicza Cekowa nie należy mylić z gen. por. Olegiem Jurewiczem Cokowem, który zginął w ataku pocisków Storm Shadow na hotel w Berdiańsku, w którym przebywał 11 lipca 2023 r. Gen. por. Cokow był zastępcą dowódcy Południowego OW, zaś gen. por. Cekow jest szefem sztabu Południowego Zgrupowania Wojsk wystawionego na bazie tego okręgu. Media błędnie natomiast podają, że był on dowódcą słynnej arktycznej 200. Pieczengskiej Brygady Zechanizowanej Gwardii 14. Korpusu Armijnego Floty Północnej. Z tym stanowiskiem pożegnał się w 2015 r., później był zastępcą dowódcy armii, zaś w latach 2018–20 dowodził 5. Armią Wschodniego OW.

W każdym razie dziwi fakt, że rosyjscy generałowie urządzają sobie naradę w budynku pokojowego dowództwa floty, jakby żadnej wojny nie było. Swoją drogą, dobre informacje ma ukraiński wywiad wojskowy GUR, bo to przecież nie przypadek, że atak storm shadow, przeprowadzony w ciągu dnia, a nie jak zwykle w nocy, nastąpił dokładnie w tym momencie.

A dziś nad ranem ukraińskie pociski trafiły przypuszczalnie w skład amunicji w miejscowości Sucharnaja Bałka po północnej stronie Zatoki Sewastopolskiej. Rezultatów tego ataku nie znamy, na razie na kontach telegramowych prowadzonych przez mieszkańców Sewastopola pojawiają zdjęcia i filmy gęstego słupa dymu, który unosi się znad tego miejsca.

Czytaj także: Potężny cios we Flotę Czarnomorską. Co jeszcze mogą okręty stare jak świat?

Gdzie jest rosyjska obrona przeciwlotnicza?

Rosjanie dostarczyli na Krym swoje najnowsze zestawy przeciwlotnicze o dumnej nazwie S-400 Triumf. Są one głównym uzbrojeniem 31. Dywizji Obrony Powietrznej, która wchodzi w skład 4. Armii Lotniczej z Rostowa nad Donem. Dowództwo 31. Dywizji OP znajduje się w Sewastopolu, bowiem jej wyłącznym zadaniem jest obrona Krymu. To świadczy o tym, jak wielką wagę Rosjanie przywiązują do obrony powietrznej Krymu, skoro półwyspu broni cała dywizja, a Moskwy np. – zaledwie dwie. No fakt, 31. Dywizja ma tylko dwa pułki, a dwie moskiewskie dywizje mają ich łącznie osiem, też w większości na najnowszych systemach S-400 Triumf. Jednostki broniące pozostałych rosyjskich miast często mają starsze S-300PMU Faworit. 18. Sewastopolsko-Feodozyjski Rakietowy Pułk Przeciwlotniczy Gwardii broni wschodniej strony Krymu i ma dowództwo w Feodozji. Jeden z jego dywizjonów jest rozstawiony w pobliżu Mostu Krymskiego. Najważniejszy jest jednak 16. Rakietowy Pułk Przeciwlotniczy Gwardii z dowództwem w Sewastopolu. Ma on trzy dywizjony: jeden w Sewastopolu na południowy wschód od miasta w pobliżu Foros, jeden w Eupatorii i jeden w Oleniwce – na zachodnim wybrzeżu półwyspu.

Każdy z owych dywizjonów ma cztery baterie: radiotechniczną, startową, techniczną i bezpośredniej obrony. Dywizjon ma własny radar wczesnego ostrzegania 91N6, a w baterii startowej jest radar kierowania ogniem 92N6 i osiem wyrzutni dla rakiet systemu S-400, z czterema pojemnikami na rakiety każda. Podstawowe rakiety systemu 48N6 mają w zależności od wersji zasięg do 150, 200 lub 250 km, a specjalne rakiety dalekiego zasięgu 40N6 dysponują zasięgiem 380 km – kosztem ograniczenia manewrowości, są bowiem przeznaczone do zwalczania samolotów rozpoznawczych i dozoru radiolokacyjnego operujących nad własnym terytorium wroga. Są jeszcze jedne, bardzo specjalne rakiety 96N6, przeznaczone do niszczenia rakiet balistycznych przeciwnika o zasięgu (przeciwko rakietom) do 60 km.

Czytaj także: Flakturmy i bombowce opancerzane oponami. Tradycja i innowacja po rosyjsku

Teoretycznie, na papierze, system S-400 Triumf ma wielką skuteczność. Jeden radar kierowania ogniem może naraz kierować po dwa pociski na dziesięć różnych samolotów wroga, pod warunkiem że nadlatują one z danego sektora o szerokości ok. 120 st. Na wypadek, gdyby jednocześnie pojawił się cel z tyłu radaru, gdzie jest on ślepy, bateria startowa i bateria radiotechniczna systemu S-400 jest chroniona przez baterię rakiet Pancyr S-1 (sześć zestawów), która zapewnia bezpośrednią obronę przeciwlotniczą. Dodajmy, że amerykański patriot też strzela sektorowo, dlatego Polska kupiła baterie z dwoma radarami, by obserwować niemal całą przestrzeń powietrzną, zarówno w kierunku nieprzyjaciela, jak i w stronę własnych wojsk, przynajmniej po bokach. Pancyr ma zasięg 20 km, a zatem może obronić dywizjon S-400 z bliska w sytuacji awaryjnej (jednoczesny z czołowym atak od tyłu lub sytuacja po wystrzeleniu wszystkich 32 rakiet z ośmiu wyrzutni dywizjonu, nim bateria techniczna zdąży je ponownie załadować).

Tymczasem ten teoretycznie superskuteczny system S-400 Triumf sam został zniszczony w ukraińskich atakach. Atak na dywizjon w Oleniwce 23 sierpnia był nie do końca wyjaśniony, właściwie nie wiadomo, jak zostały zniszczone główne jego elementy. Dziwna koincydencja ze starciem z ukraińskimi komandosami, którzy wycofywali się z plaży pod Oleniwką 24 sierpnia, a którzy po wymianie ognia z rosyjskim wojskiem zdołali ewakuować się szybkimi łodziami szturmowymi.

Potem nastąpił słynny atak z 13 września, w którym pociskami Storm Shadow zniszczono dwa okręty Floty Czarnomorskiej stojące w suchym doku, desantowy „Mińsk” i okręt podwodny „Rostow-na-Donu”. Strata nowoczesnego okrętu podwodnego musiała zaboleć.

A już następnego dnia, 14 września, zniszczono kolejny dywizjon rakiet przeciwlotniczych S-400 Triumf, tym razem ten stojący w okolicach Eupatorii. Do zniszczenia radaru użyto kierowanych pocisków rakietowych R-360 Neptun. Zasadniczo są to pociski przeciwokrętowe, z radarem do naprowadzania się na płynący okręt wroga, ale Ukraińcy przebudowali część z nich pod kątem atakowania celów naziemnych o znanym położeniu, wystarczyło tylko dodać wojskowy, precyzyjny i odporny na zakłócenia odbiornik GPS wraz z interfejsem do autopilota pocisku. A lokalizacja dywizjonu była znana, bo… rosyjscy turyści fotografowali się na jego tle i wrzucali te zdjęcia na swoje konta w mediach społecznościowych. Udało się dokonać geolokalizacji tych zdjęć i dość precyzyjnie określić współrzędne.

Po wyeliminowaniu z działania dwóch z trzech dywizjonów 12. Rakietowego Pułku Przeciwlotniczego przyszła kolej na uderzenie na budynek dowództwa Floty Czarnomorskiej, którego nie obronił i ostatni dywizjon po drugiej stronie miasta. Mit rosyjskich systemów przeciwlotniczych został częściowo obalony. Kiedy tylko nie występują one w dużym zagęszczeniu, jak w rejonie osłanianych wojsk na froncie, okazują się mało skuteczne. Może zresztą wina nie leży w samych systemach, ale w ich dzielnych obsługach, które jakoś sobie nie za bardzo radzą w realnej walce…

Czytaj także: Gdzie się podziały okręty podwodne Rosji? Polska ma tu ogromne braki

577. dzień wojny na frontach

Na koniec szybko wspomnimy, że na frontach chwilowo nic bardzo ważnego się nie dzieje. Trwa ukraińska ofensywa na południu od Bachmutu oraz na południe od Orichiwa w obwodzie zaporoskim. Obecnie mamy jednak do czynienia z fazą wzajemnego wyniszczania się, trwają ataki na sprzęt i pozycje wojsk, w których to atakach Ukraińcy są najwyraźniej górą. Eliminują głównie rosyjskie środki ogniowe, w tym działa artylerii polowej, wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe i czołgi rosyjskie.

Ostatnio odnotowano też śmierć wielu rosyjskich oficerów, co pogarsza jakość dowodzenia rosyjskimi wojskami. Najlepiej jednak skomentował to jeden z rosyjskich milblogerów: „Może i zginęło ich trochę, ale nic się nie stało. Tamci byli już starzy i nie znali nowinek technicznych. Przyjdą nowi, młodzi i zmieni się na lepsze”. No tak, wymiana pokoleniowa jest konieczna i najwyraźniej specyficzna reforma kadrowa korpusu oficerskiego wojsk rosyjskich zmierza w dobrym kierunku.

Książka „Wojna w Ukrainie” Michała i Jacka Fiszerów do kupienia na Sklep.polityka.pl. Autorzy omawiają w niej wydarzenia, jakie doprowadziły do tego konfliktu, opisują jego tło oraz przebieg, na ile jest obecnie znany. Jest bowiem sprawą oczywistą, że co do wielu zdarzeń, bitew i epizodów wiedza jest na razie fragmentaryczna, niedokładna, nie do końca zweryfikowana, wszak wojna trwa. Na ile jednak było to możliwe, zebrano wszelkie dostępne informacje z wiarygodnych źródeł, tworząc pewne kompendium wojny do końca września 2022 r.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Historia

Wielki Głód, straszna śmierć. To miało być „miażdżące uderzenie” Moskwy w Ukraińców

Wielki głód lat 1932–33 dotknął mieszkańców Ukrainy, Kazachstanu, Kubania, Powołża. W Ukrainie terror głodem miał charakter ludobójstwa, którego celem dla Moskwy – wraz z eksterminacją elity intelektualnej – było „miażdżące uderzenie” w Ukraińców i ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej.

Edwin Bendyk
10.12.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną