Kocie ruchy
Kim naprawdę jest Robert Fico, zwycięzca wyborów na Słowacji. I czy uniknie nokautu
To nieważne, czy kot jest biały czy czarny. Ważne, żeby łapał myszy. Tym powiedzonkiem przed ponad 20 laty Robert Fico rozpoczynał karierę polityczną. Miało oznaczać, że nieważne są nazwy i sztandary partyjne – liczy się skuteczność. Kariera 59-letniego Ficy dowodzi, że wciąż trzyma się tej zasady. Robi i mówi to, co mu się w danym momencie opłaca.
Partia Ficy – SMER – wyraźnie wygrała w słowackich wyborach parlamentarnych 30 września. Prezydentka Zuzana Čaputová już powierzyła mu misję tworzenia rządu. Lekko nie będzie, bo nowy parlament jest rozdrobniony. A potencjalni koalicjanci wiedzą, że Fico bez nich rządu nie stworzy. Jak na razie jeden z nich – Peter Pellegrini – powiedział, że zgodzi się wejść do rządu tylko wtedy, jeśli sam zostanie premierem.
Zwycięstwo Ficy, który był już premierem w latach 2006–10 i 2012–18, zachodnia opinia publiczna przyjęła z obawami. BBC pisało o nim „prorosyjski populista” i nie ma w tych słowach przesady. W kampanii wyborczej Fico postawił przede wszystkim na antyukraińską kartę. „Nie wyślemy już ani jednego naboju!” – grzmiał na wiecach do swoich wyborców. Rządzące krajem elity oskarżył o to, że są agentami USA, i zapowiedział, że po wygranej postawi ich przed sądem za zdradę.
Słowacja wyraźnie pod tym względem różni się od Polski czy Czech. Tamtejsze społeczeństwo jest mniej entuzjastycznie nastawione do Zachodu, wobec USA dominuje nieufność, sympatie prorosyjskie też są silne. A Fico ma znakomite wyczucie nastrojów społecznych. I po wymuszonym odejściu z polityki cztery lata temu, po rozpadzie jego rodzimej partii, nie miał wyboru i musiał sięgnąć po elektorat antysystemowy.
Fico nie może sobie oczywiście pozwolić na otwarte wsparcie Moskwy.