W Hiszpanii powstaje nowy rząd. PSOE w koalicji z Sumar – i z poparciem partii regionalnych (takich jak EH Bildu, PNV, ERC i Junts) – będzie rządzić przez następne cztery lata. W opozycji będą przede wszystkim dwie formacje prawicowe: skrajnie radykalny Vox i bardziej umiarkowane Partido Popular.
Ulice Madrytu, zawsze raczej konserwatywnego, nie są takie same jak jeszcze na etapie negocjacji, czyli przez ostatnie kilka miesięcy. Od ponad tygodnia przeciwnicy amnestii dla liderów Junts, konserwatywnej partii katalońskich niepodległościowców, protestują na stołecznych ulicach. Powód jest prosty – Sánchez, w zamian za głosy potrzebne do utworzenia rządu, udzielił amnestii (a nie pardonu; uznał więc winę Trybunału Konstytucyjnego, ale nie po stronie organizatorów referendum z 2017) katalońskim separatystom. Część protestujących odrzuca domniemanie pragmatyczny charakter tej decyzji. Część uważa, że uderza to w porządek konstytucyjny zakładający, że Hiszpania jest państwem unitarnym.
PSOE, podobnie jak jego lewicowi koalicjanci, od lat nie ukrywa, że zmierza do zmiany tego porządku. Zgodnie z art. 1 pkt 2 konstytucji (tu Hiszpania nie różni się od większości krajów europejskich) suwerenem jest... lud hiszpański. Problem w tym, że część ludu tego kraju po prostu nie chce.
Czytaj też: Sensacyjne wyniki wyborów w Hiszpanii
Katalonia: dwa stereotypy
To, co dzieje się na ulicy, pokazuje tę trudną sytuację społeczeństwa.