„The Guardian”: Irlandia wstrząśnięta po ataku nożownika. Ludzie sami chcieli go dopaść
Policja i politycy w Irlandii wzywają do zachowania spokoju i ostrzegają przed prowokatorami. Demonstracja, która rozpoczęła się na miejscu zajścia w czwartkowe popołudnie, przerodziła się w gwałtowne zamieszki.
Dublin płonie
Doszło do walk z oddziałami prewencji, demonstranci odpalali race i fajerwerki, inni rzucali krzesłami i stołami z ogródków restauracji. Kordon policji otoczył budynek parlamentu Leinster House, na pobliskiej Grafton Street zgrupowano oddział policji konnej.
W kulminacyjnej chwili w akcji brało udział ponad 400 funkcjonariuszy. Komendant główny Partick McMenamin poinformował, że demonstranci wznosili agresywne hasła i atakowali policjantów. Centrum miasta nadal jest patrolowane, ale panuje już spokój, wszystko powoli wraca do normalności.
Irlandzka ministra sprawiedliwości Helen McEntee oświadczyła, że takiej sytuacji nie można tolerować, a agresywnym elementom nie wolno pozwolić, by wykorzystywały tragedię do siania spustoszenia i zamętu.
Skrajna prawica na ulicach
Komisarz policji Drew Harris dodał, że za zamieszkami stały ekstremistyczne grupy napędzane skrajnie prawicową ideologią. Zamieszki wybuchły po ataku nożownika na troje małych dzieci i kobietę na pl. Parnell Square East w północnej części centrum miasta. Policja aresztowała mężczyznę w wieku pięćdziesięciu kilku lat, któremu także trzeba było udzielić pomocy, bo był ranny. Wiadomo, że sprawca od 20 lat jest obywatelem Irlandii.
Do zdarzenia doszło ok. 13:30 w czwartek przed szkołą Gaelscoil Choláiste Mhuire.