Niemiecka dziura
Niemiecka dziura w budżecie. Ateny nie omieszkały tego skomentować
Czy niemiecka koalicja rządowa rozpadnie się przez problem z budżetem? Ten pojawił się, gdy Federalny Trybunał Konstytucyjny zabronił rządowi przerzucić pieniądze ze specjalnego funduszu covidowego na bieżące cele klimatyczne, co nagle wykopało 60-miliardową dziurę w budżecie.
Kanclerz i lider socjalistów (SPD) Olaf Scholz chce ją zasypać, podwyższając podatki i kolejny raz zawieszając limit zadłużania się państwa. Minister finansów i szef liberałów (FDP) Christian Lindner nie chce o tym słyszeć – zakaz nowych podatków jest w umowie koalicyjnej – i przed weekendem zagroził wyjściem z rządu, co oznaczałoby jego upadek. Zamiast tego proponuje cięcia wydatków m.in. na polityki socjalne i pomoc międzynarodową.
Skąd ta dziura? Trybunał przypomniał rządowi, że pożyczki celowe muszą być na ten cel wydane, a potem zwrócone w ciągu roku. A rząd, próbując przerzucić pieniądze pożyczone dwa lata temu, w ramach walki z pandemią na sfinansowanie tegorocznego Funduszu Klimatu i Transformacji, podważa w ogóle ideę „specjalnych funduszy”. To rozwiązanie, które pozwala Berlinowi na ekstrawydatki – poza konstytucyjnym limitem zadłużenia – w sytuacjach awaryjnych, ale na ściśle określonych warunkach. Trzy dni po rosyjskiej agresji na Ukrainę taki specjalny fundusz o wartości 100 mld euro niemiecki rząd zapowiedział na modernizację Bundeswehry. A niedługo później kolejne „specjalne” 200 mld na złagodzenie skutków wzrostu cen energii. Takie wydatki nie wchodzą księgowo do budżetu, pomagając ominąć konstytucyjną kotwicę budżetową, jak w Niemczech nazywa się ograniczenie deficytu budżetowego do poziomu 0,35 proc. PKB. Ale z wyjątku zrobiła się coroczna reguła.
Kryzysu budżetowego w Niemczech nie omieszkali skomentować Grecy, którzy w latach 2010–15 mieli swój.