Wojna w Ukrainie obnażyła wszystkie bolączki niemieckiej armii. Czy w końcu nastąpi zmiana epoki, zapowiadana przez kanclerza Olafa Scholza?
Donald Tusk, Olaf Scholz i Emmanuel Macron spotkali się w Berlinie. Była to publiczna manifestacja większego zaangażowania Europy – zwłaszcza wobec wyraźnie słabnącego zaangażowania USA.
Paryska konferencja dotycząca wsparcia dla Kijowa przyniosła jedno sensacyjne zdanie i wiele obiecujących ustaleń, co pokazuje, że wojna w Ukrainie, jej zakończenie i powojenny los jest coraz bardziej sprawą Europy. Liderem tej sprawy chce być Francja i jej prezydent.
Drugie przebudzenie Europy? Konferencja monachijska pokazała, że Europa widzi ryzyko wojny z Rosją i chce się do niej przygotować. Bez Ameryki, jeśli będzie trzeba.
Tusk śmiało podjął temat krzywd. Wyrównanie rachunków polsko-niemieckich byłoby sprawiedliwe – powiedział – ale inaczej niż PiS chcę z tego uczynić temat zwrócony ku przyszłości i współpracy.
Kryzysu budżetowego w Niemczech nie omieszkali skomentować Grecy, którzy w latach 2010–15 mieli swój.
Niemiecki Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przekierowanie 60 mld euro pożyczek z Funduszu Odbudowy na cele klimatyczne. Sprawa może uderzyć w niemiecki rząd, samorządy i całą Unię Europejską.
Przed wyborami za Odrą przyglądano się Polsce z zainteresowaniem, lecz bez większej nadziei. Teraz w niemieckiej prasie wybory w naszym kraju przedstawiane są jako rzadki przypadek pokonania populizmu przekazem opartym na wartościach.
Niemiecki kanclerz Olaf Scholz oskarża rząd PiS o zaniechania w procesie wydawania wiz, domaga się śledztwa i grozi przywróceniem częściowych kontroli na granicy. Warszawa próbuje się bronić, ale nie ma argumentów – bo w tym skandalu już nie chodzi o politykę.
To przez Niemcy i dzięki coraz silniejszym Niemcom Ameryka będzie oddziaływać wojskowo na naszą część Europy. Polska na tym skorzysta, ale wymaga to zaakceptowania realiów, z czym obecnie władza PiS ma największy kłopot.