Kiedy kanclerz Olaf Scholz ogłosił zwiększenie budżetu obronnego Niemiec o 100 mld euro – co z zadowoleniem zostało przyjęte w całym NATO – to z Warszawy docierały jadowite słowa, że ciekawe przeciwko komu są te wydatki – przeciwko Rosji czy Polsce… Takie słowa naprawdę zbijają z tropu – mówi w rozmowie z „Polityką” były ambasador Niemiec w Warszawie Arndt Freytag von Loringhoven.
Dlaczego wydarzenia ostatniego roku są punktem zwrotnym i najgłębszą cezurą w niemieckiej polityce ostatnich dekad? Rozmowa z Piotrem Burasem, dyrektorem warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).
Niemcy – stawiające na globalizację, współzależność, siłę ekonomiczną, a nie militarną – były przekonane, że są najlepiej dostosowane do warunków XXI w. Wojna w Ukrainie pokazała, że jest dokładnie odwrotnie.
Niemcy w końcu podjęli decyzję o przekazaniu Ukrainie czołgów Leopard. Ich wahania, całe to „scholzowanie” wywołało irytację Ameryki i jej sojuszników z proukraińskiej koalicji. Ale spróbujmy zrozumieć Niemców. Ich wizja historii i polityki przed rokiem się zawaliła. Zmiana wymaga czasu i wsparcia. Także ze strony Polski.
Co sprawiło, że kanclerz Olaf Scholz i członkowie jego partii SPD poszli na zderzenie z opinią międzynarodową, wewnętrzną, sojusznikami i koalicjantami oraz – jak się wydaje – dziejową koniecznością?
Partnerstwo z Niemcami w Europie to w oczach PiS nie tyle wspólne działanie, ile wytykanie Niemcom dawnych i niedawnych zaszłości i ostentacyjne poganianie niemrawców do większych starań na rzecz Ukrainy.
Niezależnie od tego, ile Ukraina odnosi sukcesów militarnych albo jak przekonująco Ukraińcy okazują bohaterstwo i niezłomność, część zachodnich przywódców nie ustaje w wezwaniach do zawarcia pokoju.
Niemcy irytują się postawą rządu PiS, ale kanclerz Olaf Scholz podtrzymał ofertę przekazania Polsce baterii Patriot. Minister obrony Christine Lambrecht, która przedstawiła ją jako pierwsza, jest jednak w swoim kraju krytykowana.
O co chodzi Olafowi Scholzowi, który wije się w sprawie Ukrainy i dogaduje z Chińczykami? Na pewno nie o międzynarodowy poklask.
Olaf Scholz 3 listopada pojechał do Chin z typowo niemiecką ofertą „pragmatycznej współpracy” – pogłębienia zaufania i porozumienia ponad podziałami.