Szczyt Trójkąta Weimarskiego w Berlinie. Tusk mediatorem na terapii małżeńskiej? Czas ucieka
Sekwencja wydarzeń jest taka: w ubiegłym tygodniu prezydent Francji Emmanuel Macron na zakończenie ważnej narady europejskiej oświadczył, że nie wyklucza posłania na Ukrainę żołnierzy NATO. W Niemczech budzi to niepokój: nawet jeśli chwalić deklarację Macrona jako wzmocnienie „strategicznej dwuznaczności” mającej zwiększyć ryzyko działań Putina, to najwyraźniej wolałyby spokojniejszy ton.
Czytaj też: A może tak zaminować wschodnią granicę Polski?
Francja, Niemcy i różnice
Ale Macron się nie wycofuje, przeciwnie – w czwartek w wywiadzie dla francuskich telewizji przedstawia nową definicję obecnej agresywnej Rosji. Mówiąc o wojnie, przypomina, że chodzi o „egzystencjonalne zagrożenie dla naszej Europy i dla Francji”. Egzystencjonalne, czyli chodzi o zagrożenie bytu. I dodaje, że ci, którzy mówią o „granicach poparcia” dla Ukrainy, nie wybierają pokoju, lecz klęskę.
Egzystencjalne zagrożenie dla Europy – ale nie dla Ameryki. Tak bardzo w Polsce akcentowana jako „historyczna” wizyta polskiego prezydenta i polskiego premiera w Białym Domu, uświadomiła jasno, że nawet największe prośby i zaklęcia z Europy nie są w stanie przełamać dziś amerykańskich kłótni o pomoc dla Ukrainy. Mimo wysiłków prezydenta Joe Bidena Ameryka żyje własnymi problemami i kłótniami politycznymi.
I tak powstała sytuacja bardzo dla Ukrainy trudna, za to dla Europy to godzina prawdy: czy gotowa jest tak się zmobilizować, by wypełnić lukę, jaką stworzyła Ameryka?
Przez długie lata Unię Europejską napędzał motor francusko-niemiecki.