Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zbiorowe samobójstwo

Fot. J. & G., Flickr (CC BY SA) Fot. J. & G., Flickr (CC BY SA)
Sarkozy bardzo inteligentnie i skutecznie rozbija obóz swych przeciwników.

Francuski prezydent Nicolas Sarkozy radzi sobie znakomicie tak w polityce zagranicznej, jak i krajowej. W poniedziałek przekonał w Brukseli przywódców UE, że Francja może zwlekać z ograniczaniem redukcji swego długu. Był to nie lada majstersztyk: mimo, że wszyscy byli przeciw, to na koniec okazało się, że są jednak za. Sarkozy nie czaruje partnerów, po prostu ich przekonuje do swych racji. Podobnie działa w polityce wewnętrznej. Skąd więc samobójstwo w tytule komentarza?

Jak wiadomo Sarkozy otworzył swój rząd dla wielu osobistości z lewicy - min. spraw zagranicznych Bernarda Kouchnera, sekretarza stanu ds. europejskich Jean-Piere'a Jouyeta, wysokiego komisarza ds. solidarności i walki z biedą Martina Hirscha, sekretarza stanu ds. ewaluacji i planowania polityki publicznej Erica Bessona, sekretarza stanu ds. frankofonii Jean-Marie Bockela, sekretarza stanu ds. miast Fadela Amara. Lista jest długa. Stąd zgrzytanie zębami w partii prezydenckiej UMP, której oddani członkowie chcieliby objąć te posady.

Kto wiec jest tu samobójcą? Okazuje się, ze Partia Socjalistyczna (PS).

Otóż PS popełnia zbiorowe samobójstwo atakując i zawieszając w prawach członków najbardziej popularnych socjalistów "kolaborujących" z rządem Sarkozy'ego/Fillona. Przywódcy PS nie mają żadnego pomysłu na wyjście z kryzysu. Są skłóceni, a nawet rozwodzą się ze sobą (pierwszy sekretarz partii François Holland ze swą towarzyszką życia, niedoszłą prezydentową Francji Ségolène Royal). Kłótni w łonie PS jest tyle, że już nie wiadomo, kto z kim trzyma, a o wspólnym kierunku działań w ogóle nie ma mowy.

Te atmosferę z wyśmienitym skutkiem i z zimną kalkulacją podgrzewa właśnie Nicolas Sarkozy. Wyłuskuje coraz to nowych dygnitarzy PS do swojego obozu lub na jego obrzeża.

Reklama