Krótka piłka
Trump, jaki jest, każdy widzi. Mimo to pędzi po władzę. W Ameryce słychać: „Potrzebujemy dyktatora”
Porażka Nikki Haley w prawyborach w New Hampshire prawdopodobnie rozstrzygnęła wynik walki o nominację prezydencką w Partii Republikańskiej (GOP) – zwycięzcą niemal na pewno zostanie Donald Trump. Były prezydent wygrał z łatwością prawybory w Iowa, a w New Hampshire pokonał Haley różnicą 11 pkt proc., chociaż udział w głosowaniu wyborców niezależnych w tym stanie miał jej zagwarantować przynajmniej rezultat zbliżony do remisu. W historii nie zdarzyło się, by kandydat GOP wygrywający wybory prezydenckie nie wygrał przedtem przedbiegów w Iowa lub New Hampshire, więc w wyścigu do nominacji do Białego Domu trudno stawiać na kogoś innego niż Trump. Prawybory muszą się jeszcze odbyć w pozostałych 48 stanach, ale sondaże wskazują, że wszędzie jest on zdecydowanym faworytem.
Dotychczas kandydaci nie musieli być postaciami nieskazitelnymi, ale nie mogli łamać prawa, kłamać zbyt często, musieli budzić sympatię i zaufanie Amerykanów. I w systemie opartym na równowadze władz nie powinni dzielić społeczeństwa na dwa wrogie obozy, tylko zapowiadać współpracę z opozycją. Trump, jaki jest, każdy widzi. Szturm na Kapitol 6 stycznia 2021 r. wyglądał przez chwilę na gwóźdź do jego politycznej trumny, a po wyborach do Kongresu w 2022 r., kiedy przegrali niemal wszyscy popierani przez niego kandydaci, zdawało się, że GOP znajdzie sobie przywódcę mniej toksycznego i zdolnego do odzyskania wyborców z amerykańskiego centrum. Postawiono na młodego, popularnego gubernatora Florydy Rona DeSantisa, którego przed rokiem popierało więcej Republikanów niż Trumpa i który stanął do walki o nominację wraz z tuzinem innych republikańskich polityków.
Rywale podnieśli rękę
Trump jednak ogłosił, że będzie się ubiegał o swoją drugą, „ukradzioną” mu kadencję, i miliony jego fanów przyjęły to z entuzjazmem.