Krucjata Modiego
Modi i jego nowy wyznaniowy model państwa. Wybory w Indiach z niepokojem śledzi cały świat
Zatrzymane kolumny traktorów, gaz łzawiący, betonowe zapory i wydany właśnie zakaz zgromadzeń w Delhi – to znak, że w Indiach zbliżają się wybory parlamentarne. Stolicę znów próbują szturmować zawiedzeni rolnicy, którzy paraliżowali miasto i jego obrzeża podczas wielomiesięcznych protestów w 2020 i 2021 r. Wtedy zmusili premiera Narendrę Modiego do wycofania się z liberalizacji handlu plonami, co zdaniem protestujących było dla nich wręcz egzystencjalnym zagrożeniem.
Indyjska wieś jest na skraju załamania. Zmiany klimatyczne w gospodarce – nadal głównie agrarnej i uzależnionej od sezonowych opadów – wywołują nieprzewidywalność upraw i sprzedaży plonów. A rozdrobnienie gospodarstw doprowadziło do uzależnienia rolników od pożyczek zaciąganych na ziarna i nawozy. Od początku wieku plagą są samobójstwa zadłużonych i zrozpaczonych rolników. Bywa, że rodziny na wsiach przymierają głodem. Trwa exodus do miast.
Dlatego rolnicy, zawiedzeni niespełnieniem obietnic sprzed trzech lat, przypuszczają nowy atak. Walczą o swoje w przededniu wyborów do dwuizbowego parlamentu, które odbędą się w kwietniu i maju, w kilku fazach obejmujących głosowanie w różnych częściach kraju. W całym kraju uprawnionych do głosowania jest 960 mln osób. A rolnicy to jedyna duża grupa społeczna jawnie i odważnie przeciwstawiająca się jeszcze premierowi Modiemu. Inne środowiska i mniejszości straciły już nadzieję. Bo też nad Gangesem zapanował strach.
Nic nam nie zrobicie
Aby mieć jakiekolwiek szanse w nadchodzącym starciu wyborczym, opozycyjny Indyjski Kongres Narodowy, przez dekady najpotężniejsze ugrupowanie polityczne, dziś potrzebuje aż 25 koalicjantów zebranych w sojuszu pod akronimem I.N.D.I.A. Na szczeblu lokalnym Kongres rządzi w zaledwie trzech z 28 stanów.