Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wolne ciało Francji

Aborcja we Francji. Do rewolucji wystarczyło jedno pokolenie i kilku odważnych polityków

Francuski model aborcji przyjmuje jako zasadę, że wyłącznie kobieta jest kompetentna i władna decydować o swoim ciele i ciąży. Francuski model aborcji przyjmuje jako zasadę, że wyłącznie kobieta jest kompetentna i władna decydować o swoim ciele i ciąży. Dimitar Dilkoff/AFP / EAST NEWS
Francja późno się liberalizuje. Ale jak już to robi, to z dużą potrzebą nadrobienia straconego czasu. Macron chciałby być zapamiętany jako przywódca, który dał drugie życie liberalizmowi w epoce zwycięskiego pochodu prawicowego populizmu.

Dokładnie 4 marca po głosowaniu obu izb parlamentu aborcja stała się we Francji „wolnością gwarantowaną” w konstytucji. Do symbolu urasta, że pierwszy raz w historii temu wspólnemu posiedzeniu obu izb parlamentu przewodniczyła kobieta, szefowa Zgromadzenia Narodowego Yaël Braun-Pivet.

Prawicowy „Le Figaro” napisał, że było w tym coś z „muzealizacji” nabytych praw, ale też z samozachwytu liberalnych elit. Tym bardziej że zwolennicy konstytucjonalizacji umiejętnie wykreowali jej przeciwników na wrogów aborcji jako takiej. Właśnie dlatego nawet ci, którzy mieli wątpliwości, ostatecznie zagłosowali „tak”, aby nie być postrzegani jako przeciwnicy praw kobiet. Francja szybko przeszła długą drogę.

Te poprzednie Francje – królewską, cesarską i republikańską – dzieliło w zasadzie wszystko. Poza jednym: każda była gorliwa w utrudnianiu oraz karaniu aborcji. Motywacje były różne: stara monarchia hołdowała katolickiej moralności, drugie cesarstwo mieszczańskiej pruderii, Trzecia Republika chciała zwyczajnie odbudować kadry dla armii i przemysłu po hekatombie pierwszej wojny światowej.

Póki Francja była „Chinami Europy”, najludniejszym krajem na kontynencie, była też pierwszym ze światowych mocarstw. A załamanie jej pozycji politycznej zbiegło się w czasie z demograficznym krachem. Wniosek nasuwał się sam: aby ojczyzna była znowu wielka, Francuzki muszą rodzić więcej dzieci. Monumentalna „Historia Francji” Jacques’a Bainville’a kończy się właśnie takim wezwaniem. Dlatego ustawa z 1920 r. powtórzyła i wzmocniła bezwzględne zakazy aborcji, antykoncepcji, a nawet „propagandy” na ich rzecz.

Tamto niezwykle restrykcyjne prawo przetrwało rządy prawicy, lewicy i centrum, przejście od Republiki do Państwa Vichy i z powrotem, a nawet nadanie praw wyborczych kobietom (1945 r.

Polityka 13.2024 (3457) z dnia 19.03.2024; Świat; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Wolne ciało Francji"
Reklama