Bliżej ucha cara
Nowa elita Putina. Kim są kluczowe osoby w otoczeniu cara, kto ma dostęp do jego ucha
Przez lata u steru – a to prawie ćwierć wieku! – Władimir Władimirowicz nabrał ostrożności i dystansu do ludzi. Unika bliskości. Gdy już koniecznie musi się pokazać publicznie, wysyła sobowtóra – spekulują media. „Putin jest jeden” – dementuje cierpliwie Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla.
Coraz większą izolację cara widać jednak gołym okiem. Z urzędnikami woli rozmawiać poprzez wielkie ekrany zainstalowane w jego gabinecie. A jeśli kogoś wpuszcza, to i tak trzyma go na odległość. Stół oddzielający rozmówców jest czasem tak długi, że po Moskwie kursuje żarcik: „Niedługo przychodzącym na rozmowę z prezydentem Kreml będzie wydawał lornetki”.
Nieufność Putina wzrosła jeszcze w czasie pandemii. Wówczas gości przed audiencją obowiązywała dwutygodniowa kwarantanna. A prezydent kontaktował się tylko z wąskim kręgiem ludzi. M.in. z biznesmenem Jurijem Kowalczukiem, któremu pozwolił zamieszkać w swojej rezydencji.
Niedługo po pandemii nastąpiła inwazja na Ukrainę. Wtedy Putin jeszcze bardziej odciął się od świata. Ufa tylko tym, którym zawsze ufał. Innym zbliżyć się jest niezwykle trudno.
Bójka
17 stycznia 2002 r. prowincjonalna gazeta „Prawda Siewiera” opublikowała wspomnienie emeryta Wiktora Kołbina, przez lata dyrektora wiejskiej szkoły w Imienicy, 120 km od Petersburga: „Kiedyś z Pietką, moim synem, poszli na tańce do sąsiedniej wsi. Nagle jeden z miejscowych wystartował do bójki. Pietka nie jest gapa i dał mu w ucho. No, ale inni z miejscowych przyłączyli się. Zaczęli mojego chłopaka okładać. I wtedy wkroczył Wołodia. Rozkazał synowi się odsunąć. A potem, w pojedynkę, dał radę pięciu przeciwnikom! Już wtedy Wołodia trenował sporty walki”.
Można się domyślić, że „Wołodia” to młody Putin – w chwili publikacji tekstu od niedawna prezydent Rosji.